Jeszcze kilka miesięcy temu Polska i inne kraje Grupy Wyszehradzkiej były bardzo mocno krytykowane przez establishment europejski za zdecydowany sprzeciw wobec polityki imigracyjnej Unii Europejskiej - pisze Zbigniew Kuźmiuk.
Sprzeciw wobec obligatoryjnego rozdziałowi imigrantów przez te kraje, został nawet zaskarżony przez Komisję do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu, choć jakiś czas później sama KE wycofała się z tego pomysłu, zastępując systemem dobrowolnych przyjęć przez poszczególne kraje członkowskie.
Także przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk nie szczędził krytyki wobec krajów Grupy Wyszehradzkiej w związku z ich sprzeciwem w sprawie imigracji do UE, a Polskę wręcz straszył nieuchronnymi wysokimi karami idącymi w miliardy złotych.
W czasie apogeum kryzysu imigracyjnego w Europie pod koniec 2015 roku premier Węgier Wiktor Orban w wywiadzie dla jednego ze szwajcarskich tygodników przedstawił praprzyczyny fali imigracji do UE.
Mówił on wtedy, że to realizacja swoistego „master planu” europejskiej lewicy przygotowanego kilka lat wcześniej publikowanego w rozprawach o przyszłości Unii Europejskiej, jako superpaństwie.
W takim superpaństwie rola państw narodowych miałaby być minimalna, a coraz większa ilość imigrantów, którzy po osiedleniu w Europie i uzyskaniu uprawnień wyborczych, głosowaliby właśnie na lewicę, dając jej możliwość sprawowania nieprzerwanych rządów w poszczególnych krajach UE.
Wprawdzie ten prosty „master plan”, ma słabą stronę polegającą na tym, że w kilku krajach, w których imigranci osiadają od wielu lat, coraz częściej w wyborach lokalnych głosują na „swoje” listy wyborcze, ale lewicy to nie przeszkadza, bo w wyborach parlamentarnych jest pewna ich głosów.
Na tle tej diagnozy państwa Grupy Wyszehradzkiej przygotowały wspólne stanowisko w sprawie imigracji i od wielu miesięcy przedstawiają je konsekwentnie na wszystkich unijnych forach.
Przypomnijmy je: żadnych nowych tzw. kontyngentów uchodźców, zdecydowane uszczelnienie granic zewnętrznych Unii, ścisłe respektowanie reguł Schengen, czyli odsyłanie do krajów pochodzenia wszystkich tych imigrantów, którzy nie otrzymali azylu w poszczególnych krajach członkowskich, wreszcie finansowanie obozów uchodźców w tzw. krajach bezpiecznych (głównie w Turcji, Libanie i Jordanii), a także zawarcie porozumienia z Libią, przez którą obecnie płynie największa fala imigracyjna. Tego rodzaju działania osłabią kolejne fale imigracyjne, a ci imigranci, którzy już w Europie są muszą zostać poddani wszystkim regułom Schengen z natychmiastowym odsyłaniem do krajów macierzystych tych, którzy azylu w danym kraju UE nie otrzymali.
Teraz do wszystkie pomysły zaczynają popierać także kraje Europy Zachodniej, Austria po wyborach parlamentarnych i powstaniu nowego rządu chce wręcz dołączyć do Grupy Wyszehradzkiej w sprawie imigracji.
Jeszcze dalej poszedł w tej sprawie nowy włoski rząd, jego wicepremier i minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini zdecydował, że włoskie porty nie będą przyjmować statków organizacji pozarządowych, które przejmują pontony z imigrantami u wybrzeży Libii i próbują przewozić imigrantów do portów krajów UE.
Ba zapowiedział deportację około 0,5 mln imigrantów, którzy przebywają we Włoszech nielegalnie (nie uzyskali azylu) jak to ujął „deportacje będą się odbywały dzielnica po dzielnicy, jeżeli będzie trzeba to nawet z użyciem siły”.
W tej sytuacji także Komisja Europejska spuściła z tonu, przestała już straszyć kraje Grupy Wyszehradzkiej karami finansowymi i zaproponowała w nowej perspektywie finansowej na lata 2021-2027, 3-krotny wzrost środków finansowych na ochronę granic zewnętrznych UE.