Kłosiński o nowych pełnomocnikach w rządzie: Kopacz nie kontroluje działań swoich ministrów
- To rzecz nienormalna i pokazuje jak premier Kopacz nie kontroluje działań swoich ministrów. Decyzje te rzucają negatywne światło na sposób rządzenia obecnej premier - mówił na antenie TV Republika Jerzy Kłosiński z tygodnika "Solidarność". Publicysta skomentował w ten sposób decyzje premier Ewy Kopacz o wprowadzeniu do rządu pełnomocników ds. realizacji obietnic z expose.
W czterech resortach premier Ewa Kopacz umieściła ostatnio swoje partyjne koleżanki. Nowe panie wiceminister będą miały w resortach status sekretarzy stanu i pełnomocników szefowej rządu. Do sprawy odnieśli się dziś na antenie TV Republika publicyści. Jerzy Kłosiński i Jacek Liziniewicz.
- To rzecz nienormalna i pokazuje jak premier Kopacz nie kontroluje działań swoich ministrów - ocenił Kłosiński. Zdaniem publicysty decyzje te rzucają negatywne światło na sposób rządzenia obecnej premier. - Ona nie panuje nad rządem - podkreślił. Jak tłumaczył fakt, że minęły ledwie trzy miesiące od powołania gabinetu, a Ewa Kopacz już powołuje swoich komisarz, znaczy, że rząd nie funkcjonuje tak, jak powinien.
- Możemy przypuszczać, że premier odziedziczyła po Donaldzie Tusku ministrów i z dobrodziejstwa inwentarza ich przejęła, jednak nie ma do nich zaufania, więc tworzy gabinet swoich zaufanych osób - mówił publicysta.
Zdaniem Kłosińskiego, sytuacja ta stwarza zagrożenie dwuwładzy, walki w ministerstwach. - Urzędnicy mogą teraz zacząć grać pod pełnomocnik Kopacz i lekceważyć konstytucyjnego ministra - mówił. - To klasyczna dwuwładza, podkopywanie, niepewność urzędników i paraliż decyzyjny w ministerstwie - dodał. W opinii Kłosińskiego, Ewa Kopacz chce stworzyć zastęp wiernych sobie ludzi, żeby pokazać, że jest silna, choć wszyscy widzą, że jest inaczej.
Jacek Liziniewicz jest wyraźnie zaskoczony decyzją premier. - Te decyzje przedefiniowały moje myślenie o rządzie. Wydawało mi się, że jak premier powołuje ministra, to on już nie wymaga, żeby go kontrolować - mówił. - Widocznie Kopacz stwierdziła inaczej - dodał.