Jeśli partia Jarosława Kaczyńskiego zwycięży na początku czerwca, Platformie i jej satelitom będzie znacznie trudniej niszczyć praworządność i demolować polską demokrację. Mniej bowiem będzie chętnych, by brać na siebie konsekwencje tych działań, bo perspektywa ich rozliczenia stanie się znacznie bardziej realna - pisze Katarzyna Gójska w "Gazecie Polskiej".
Wynik wyborów samorządowych zmącił poczucie pewności siebie w obozie władzy. I nie tylko dlatego, że pokazał determinację obozu patriotycznego, lecz także dlatego, iż był sygnałem dla realizatorów polityki bezprawia: nie macie gwarancji bezkarności. W tygodniach poprzedzających głosowanie koalicja 13 grudnia zaatakowała Zjednoczoną Prawicę kanonadą oskarżeń, prokuratura agresywnie łamała prawa obywatelskie, a medialny kordon wokół Tuska uderzał we wszystko: od Kościoła po Smoleńsk. I nie przyniosło to efektu. PiS odniosło zwycięstwo.
W tym kontekście zbliżające się wybory europejskie zdają się być jeszcze ważniejsze. I chodzi nie tylko o możliwość zablokowania najbardziej szalonych pomysłów, które są już przygotowywane do wcielenia w życie, lecz przede wszystkim o tak zwany efekt mrożący, który może zadziałać wobec wykonawców nielegalnych działań zlecanych przez obóz polityczny Tuska. Jeśli partia Jarosława Kaczyńskiego zwycięży na początku czerwca, Platformie i jej satelitom będzie znacznie trudniej niszczyć praworządność i demolować polską demokrację. Mniej bowiem będzie chętnych, by brać na siebie konsekwencje tych działań, bo perspektywa ich rozliczenia stanie się znacznie bardziej realna.
Twarzą upolitycznienia i bezprawia w prokuraturze jest oczywiście minister Adam Bodnar, ale przecież zupełnie oczywiste jest, iż rozliczenie – w tym wypadku – bezspornego łamania konstytucji nie skończy się na nim. Nielegalni pseudoprokuratorzy to przecież nikt inny jak przyszli podsądni, kolejne sukcesy wyborcze dzisiejszej opozycji będą im to tylko coraz dotkliwiej uświadamiać.
Zatem wybory do Parlamentu Europejskiego po raz pierwszy w historii będą miały również niezwykle mocny przekaz krajowy. Wygrana obozu patriotycznego zapewne wstrząśnie tuskową machiną bezprawia, a dodatkowo da korzystne wyjście na przyszłoroczny polityczny bój, czyli wybory prezydenckie. Ich ciężar gatunkowy będzie taki, jak głosowania na głowę państwa w 2015 roku. Jeśli kandydat wysunięty przez dzisiejszą największą formację opozycyjną zastąpi Andrzeja Dudę, wówczas w instytucjach nielegalnie opanowanych czy wręcz podbitych przez Platformę rozpocznie się dezercja.