Kardynał Nycz wezwał do siebie księdza, który przeprosił Komorowskiego
Ksiądz Aleksander Seniuk rektor warszawskiego kościoła sióstr wizytek został wezwany przez metropolitę Warszawskiego kardynała Kazimierza Nycza. Chodzi o słowa, które padły podczas czwartkowej mszy św. w intencji byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego.
– W ostatnim czasie spotkało pana, panie prezydencie, wiele niesprawiedliwości, także bardzo podłych. I niestety były one wypowiadana przez ludzi, których nazywamy ludźmi Kościoła. Zostały przez nich samych wypowiedziane, z ich błogosławieństwem. Słowa, które nigdy nie powinny się pojawić w ustach takich ludzi. Święte słowa miłości i miłosierdzie były poniewierane wśród słów nikczemnych. I nikt mnie nie przekona, że taki język może płynąć z serca przemienionego. Płynie z serca kamiennego – mówił w czwartek ks. Seniuk.
– My, tzn. Andrzej Luter, Staszek Opiela, Kazik Sowa i jeszcze inni, którzy zgłaszali z przykrością, że nie mogą przybyć (…) nie jesteśmy episcopoi, my jesteśmy presbiteroi (…) i czujemy odpowiedzialność za te niesprawiedliwości rzucana na pana (…) Wyobraźmy sobie jak pana, panie prezydencie, ranią te słowa zwłaszcza dotyczące pana wiary, sumienia, wierności Kościołowi. Więc roszę przyjąć, panie prezydencie, pani Anno (…) i mówię to w imieniu, myślę wielu kapłanów – prosimy was o wybaczenie nam, i także tym wszystkim, co nie wiedzą, co czynią – dodał duchowny.
Ks. Przemysław Śliwiński rzecznik archidiecezji warszawskiej tłumaczył, że msza św. to nie miejsce na politykę. Dodał, że kościół musi pozostać miejscem apolitycznym.
Ks. Sowa: Zrobiliśmy to we własnym imieniu
Z kolei ks. Kazimierz Sowa, który uczestniczył we mszy w intencji Komorowskiego stwierdził w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", iż przepraszający byłego prezydenta duchowni nie wypowiedzieli posłuszeństwa biskupom, ani Kościołowi. – Zrobiliśmy to, aby atakowany prezydent nie czuł się przez Kościół odrzucony – podkreślił Sowa.
– Było mi miło, że kilku księży pisało do mnie po mszy: "Dobrze zrobiliście". Powtarzam: zrobiliśmy to we własnym imieniu. Niech się więc Tomasz Terlikowski nie boi - nie zarejestrujemy oddziału księży wyklętych – powiedział "Wyborczej" duchowny.
CZYTAJ TAKŻE: