- Polska, stawiając twardy opór, stanęła na czele tych, którzy Europy dwóch prędkości nie chcą. Jest państwem, które ma odwagę przeciwstawić się tej niszczącej Europę koncepcji. Musimy dzisiaj zabiegać zdecydowanie, walczyć, by taka koncepcja, która w istocie oznacza koniec Unii w bieżącym kształcie, nie została zrealizowana - powiedział Jarosław Kaczyński podczas specjalnie zwołanego briefingu prasowego.
- Ja już w czasie briefingu w Sejmie odpowiedziałem na pytanie o wyprowadzanie Polski z Unii Europejskiej. Wszelkiego rodzaju sugestie, że chcemy wyprowadzić Polskę z Unii z Marine Le Pen, z którą mamy tyle wspólnego z Putinem, są kłamstwem, nadużyciem. Kto się posługuje takimi stwierdzeniami, wprowadza w błąd, oszukuje – powiedział Jarosław Kaczyński.
- Dzisiaj pojawia się poważny i realny problem - Europy dwóch prędkości, czyli rozbijania UE. Ze zdumieniem w sobotę podczas konferencji w Jasionce słyszałem wystąpienie premiera Buzka, byłego przewodniczącego PE, który mówił o Europie dwóch prędkości, jakby było to już zaakceptowane. Ci, którzy tak sprawę stawiają, mogą doprowadzić do poważnego kryzysu w UE – dodał Kaczyński.
- Spór o Tuska miał aspekt personalny, dotyczący jego postępowania od momentu dojścia do władzy Prawa i Sprawiedliwości. Nie było możliwości, byśmy zaakceptowali tego rodzaju postawy. Był też w tle spór o Europę dwóch prędkości. Polska, stawiając twardy opór, stanęła na czele tych, którzy Europy dwóch prędkości nie chcą. Jest państwem, które ma odwagę przeciwstawić się tej niszczącej Europę koncepcji. Musimy dzisiaj zabiegać zdecydowanie, walczyć, by taka koncepcja, która w istocie oznacza koniec Unii w bieżącym kształcie, nie została zrealizowana. Na ostatnim posiedzeniu Rady Europejskiej padły w tej walce pierwsze strzały. Polska stanęła po właściwej stronie i ten czarny czwartek UE jest początkiem tego, co może zadecyduje o przyszłości Europy. To jest istota wydarzeń, które są w Polsce mylnie interpretowane. Części mediów, które mylnie to interpretują, chce przypomnieć słowa z „Die Welt”: czy warto było dla przeciętnego szefa Rady tworzyć tego rodzaju starcia? - zaznaczył prezes Prawa i Sprawiedliwości.