„Tysiące Polaków” przeszło ulicami Warszawy w marszu opozycji. Dokładniej mówiąc w demonstracji udział wzięło zaledwi 2… tysiące. Grzegorz Schetyna wolał się nie wysilać. Pozdrowił kompanów telefonicznie. A Mateusz Kijowski wybrał Londyn, gdzie jeszcze nie dotarła jego sława dłużnika alimentacyjnego i kreatywnego księgowego - pisze Jacek Liziniewicz w dzisiejszym numerze "Gazety Polskiej Codziennie"
Jeszcze rok temu manifestacje opozycji liczone były w dziesiątkach tysięcy ludzi. Dziś po dawnych marszach pozostało jedynie wspomnienie. W sobotę, mimo wielodniowej agitacji i nieustannemu nawoływaniu w internecie, pojawiło się jedynie ok. 2 tys. osób. Wśród nich największą grupę stanowili oczywiście politycy. Niemal w komplecie zjawili się luminarze Nowoczesnej, a wśród nich m.in. Ryszard Petru, Joanna Schmit czy Kamila Gasiuk-Pihowicz. Skromniejszą reprezentację wystawiła Platforma Obywatelska. Głównymi reprezentantami był Michał Szczerba i europosłanka Róża Thun und Hohenstein.
Zabrakło za to lidera formacji Grzegorza Schetyny, który, jak przekonywali politycy jego partii, przekazał telefoniczne pozdrowienia. – Nie wystarczy telefon, tu trzeba być – napominała polityka Dorota Wellman, dziennikarka i celebrytka wspierająca marsz opozycji. Nie zawiedli przedstawiciele show-biznesu. Była m.in. aktorka Krystyna Janda czy dziennikarka Magdalena Mołek. Mocną delegację wystawiła „Gazeta Wyborcza” pod przewodnictwem Adama Michnika.
Manifestantów wsparła również zagranica. Specjalne orędzie wygłosił jeden z większych europejskich krytyków polskiego rządu Guy Verhofstadt, znany z atakowania premier Beaty Szydło podczas debaty w Parlamencie Europejskim. W Warszawie był osobiście Pat Cox, przewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Zebrany „tłum” miał ze sobą wiele oryginalnych transparentów, np. „Polak, Węgier dwa pacanki” i „Zapluty karzeł Europy 1:27”. Zdecydowaną większość stanowiły jednak flagi Unii Europejskiej. Cała uroczystość rozpoczęła się od odśpiewania „Ody do radości”. A następnie przyszedł czas na przemówienia. Manifestacja przeszła z pl. Na Rozdrożu na pl. Zamkowy. Tam również głos zabrali politycy, a wśród nich były prezydent Bronisław Komorowski.
Lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski od Warszawy wolał Londyn. Uczestniczył w proteście przeciwko wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Tam również obrzydzał Jarosława Kaczyńskiego, stawiając go w jednej linii z Marie Le Pen z Francji i Geertem Wildersem z Holandii.
Mimo że działania opozycji w Polsce nie przyciągają już tłumów, to jednak członkowie organizacji się radykalizują. W weekend zrobiono event z „topienia kaczanny”, a wielu internautów już mobilizuje się do tego, aby robić dym w 7. rocznicę katastrofy smoleńskiej. O tym, że są zdesperowani, świadczy fakt, że już dzisiaj zakłócane są spotkania klubów „Gazety Polskiej”. Niedawno przerwano wykład Tomasza Sakiewicza w Wyszkowie.