18 lipca 2017 roku, posiedzenie sejmu. Z ław opozycji co i rusz słychać pokrzykiwania i małe eleganckie odzywki. W pewnym momencie jeden z posłów Platformy Obywatelskiej krzyczy do idącego na mównicę Jarosława Kaczyńskiego "zadzwoń do brata". Z miejsc Platformy Obywatelskiej wybuchają salwy śmiechu jak po najlepszym kawale.
To właśnie po tej wyjątkowo perfidnej zagrywce Jarosław Kaczyński powiedział: "Wiem, że boicie się prawdy! Ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata. Niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami" . Po tych słowach posłowie Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Polskiego Stronnictwa Ludowego zapowiedzieli wspólne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa znieważenia funkcjonariusza publicznego w czasie służby oraz nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Postępowanie wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie - ostatecznie sprawa została umorzona. Ten przykład pokazuje przejęty od Donalda Tuska styl działania totalnej opozycji; szczucie, jątrzenie a następnie przedstawianie się w roli pokrzywdzonego.
Czego oczy nie widzą
Bardzo żałuję, że przez całe lata kamery w sejmie były skierowane wyłącznie na prezydium sejmu, w tym na mównicę sejmową. Nie pokazywały tego, co działo się na sali, jak zachowywali się i co mówili posłowie opozycji. Przedsmak tego, co tam się działo dają stenogramy z posiedzeń sejmu, ale nie widząc min, zachowań i gestów, nie można w pełni zrozumieć podgrzewania emocji i doprowadzania do konfrontacji.
Dziś można jedynie zacytować wypowiedzi niektórych posłów - gdy w poprzedniej kadencji sejmu wicemarszałek Joachim Brudziński zaapelował do posła Grzegorza Schetyny, ówczesnego przewodniczącego Platformy Obywatelskiej, by uspokoił swoich posłów, Ewa Kopacz krzyknęła "pilnuj swoich" a Sławomir Nitras wrzasnął "spodobał ci się dzwonek?" ( w tym czasie wicemarszałek Brudziński zadzwonił na przerwę).
Sala sejmowa już dawno przestała być miejscem parlamentarnym w potocznym tego słowa znaczeniu - dziś jest to miejsce chaosu gdzie niemal nieustannie panuje harmider - opozycja biega po sali, wali pięściami w pulpity, buczenie, okrzyki "precz z Kaczorem" - marszałek sejmu ma świętą cierpliwość do tej zgrai bardziej przypominającą rozwydrzone nastolatki niż poważnych parlamentarzystów.
Czołowymi twórcami sejmowego jazgotu są posłowie Marcin Kierwiński, Cezary Tomczyk, Sławomir Nitras, Adam Szłapka i Jakub Rutnicki. Nieco dalej jest Borys Budka oraz Izabela Leszczyna. To właśnie oni niczym forpoczta zaostrzają debatę - do nich później dołączają się kolejni posłowie opozycji i w ten sposób powstaje harmider, w którym ma umykać istota obrad sejmu ; ma liczyć się znieważanie, krzyki i wszechpanująca głupota.
Gra na emocje
Głównym celem takich zachowań jest doprowadzenie politycznego przeciwnika do stanu, w którym nie będzie panował nad swoimi emocjami. Obserwując zachowanie niektórych posłów opozycji ma się wrażenie, że są oni pod wpływem środków pobudzających, a taki wniosek wynika z logicznego myślenia - po prostu normalny człowiek tak się po prostu nie zachowuje.
Informacje przekazywane przez posłów opozycji sa zmanipulowane, a najlepiej pokazuje to sytuacja bezpośrednio dotycząca poseł Joanny Lichockiej, do których doszło w lutym bieżącego roku, gdy głosowano nad środkami dla mediów publicznych. Sprawozdawca była poseł Joanna Lichocka, której później zarzucono wykonanie wulgarnego gestu ( później posłanka stwierdziła, że nie nie miała złych intencji i jednocześnie zadeklarowała gotowość do złożenia wyjaśnień przed Komisją Etyki Poselskiej).
W rzeczywistości reporter :Gazety Wyborczej" zrobił stop - klatkę z filmiku, na którym nie widać na nim wulgarnego gestu - Joanna Lichocka nie siedziała wyprostowana z palcem wzniesionym do góry, jak to sugerowały media sprzyjające totalnej opozycji. Zdjęcie czyli stop klatkę natychmiast wykorzystał Adam Szłapka, który w swoim, knajackim stylu zrobił w sejmie awanturę.
A wcześniej, podczas wystąpienia posłanki Lichockiej koleżanki i koledzy Adama Szłapki krzyczeli do poseł Lichockiej: "Kto przedstawia? To jest dopiero wstyd" (Sławomir Nitras); "broni Kurskiego", "Kobieto, co ty mówisz" (Krystyna Skowrońska); " Ty sama jesteś przez przypadek", "Skandal" (Sławomir Nitras); " Kłamczucho, co ty mówisz", "Precz", " Co ty gadasz babko" ( głosy z sali).
Wzorce opozycji
Dzisiejszy sejm w niczym nie przypomina sejmu do 2005 roku, gdy panowały normalne, cywilizowane obyczaje. Oczywiście zdarzały się różnego rodzaju "wyskoki", ale wynikały one głownie z bujnego życia towarzyskiego w hotelu sejmowym. Przykładem może być opisywana przez media j historia, której głównym bohaterem był nie poseł lecz senator Polskiego Stronnictwa Ludowego Henryk Kanicki. Ściągnął on do Sejmu strażacką orkiestrę, by zagrała na imprezie imieninowej kolegi. Gdy imieniny się skończyły senator Kanicki zaprowadził orkiestrę pod drzwi pokoju marszałka Adama Struzika - chwilę później zabrzmiał marsz żałobny. Miała to być zemsta za nto, że marszałek Struzik powiedział żonie senatora o hucznych imprezach urządzanych w pokoju sejmowym oraz o tym, że pojawiają się w nim sproszone do Warszawy prostytutki - i to w dodatku kilka jednocześnie.
Dziś nie ma mowy o tego typu "rozrywkowych" historiach - od 2005 roku Donald Tusk narzucił wzorzec brutalnej wojny na słowa i gesty,w której udział biorą także media i ludzie służb specjalnych pozostający poza oficjalnym obiegiem. Agresja i chamstwo ze strony PO mediów i popierających partię Donalda Tuska przybrała na sile po katastrofie smoleńskiej. Głównym prowokatorem był Janusz Palikot, który napuszczał pijaną tłuszczę na modlących się pod krzyżem smoleńskim na Krakowskim Przedmieściu. Po kolejnych "wyskokach" Palikota zdarzało się, że władze partii obłudnie krytykowały swojego posła, który bez żadnych konsekwencji wracał do swojej działalności czyli bezpardonowych, agresywnych ataków.
Teraz w sejmie rozpanoszyły się dzieci Palikota a ich działalność jest widoczna gołym okiem. Jedyna nadzieja jest w tym, że nadejdzie czas na normalną, cywilizowaną opozycję. I że nastąpi to w miarę szybko.