Do pobicia dziennikarza doszło w czwartek po godzinie 19.30 w Gdyni. Operator TVP dziś rano po opuszczeniu szpitala opowiadał, że wykonywał swoje obowiązki służbowe, kiedy doszło do pobicia.
Zdarzenie miało miejsce przed domem trójmiejskiego przedsiębiorcy, a agresorem miał okazać się syn Ryszarda K. O sprawie pisaliśmy tu.
Zapytaliśmy Piotra Nisztora, co sądzi o całej sprawie:
- Taka sytuacja nigdy nie powinna się zdarzyć. W mojej ocenie jest skandaliczna i na pewno my, jako dziennikarze powinniśmy protestować przeciwko takim działaniom, a sprawca tego zdarzenia – syn Ryszarda K. Powinien Ponieść za to surowe konsekwencje. Pobity operator nie był tam jako osoba prywatna, wykonywał swój dziennikarski obowiązek.
Tak wygląda operator TVP pobity najprawdopodniej przez syna Ryszarda Krauzego - Aleksandra tzw. Małego księcia Trojmiasta. Do zdarzenia doszło w czwartek wieczorem przed domem milionera... Operator czuje się dobrze. Nie chciał zostać w szpitalu żeby nie blokować miejsc chorym pic.twitter.com/86OrZw1a8h
— Magdalena Uchaniuk (@UchaniukM) October 16, 2020
Do sprawy w rozmowie telefonicznej z naszym portalem odniósł się również Samuel Pereira, redaktor naczelny portalu tvp.info:
- Sytuacja jest pewnym wynikiem szeroko pojętej nienawiści. Zaczęło się od pewnej formy walki z rządem – widzieliśmy jej przejawy już w kampanii prezydenckiej. Widzimy to w atakach na Prawicę, mam tu na myśli sprawę Margot, widzimy to również w sytuacji związanej z mediami. Kandydat największej partii opozycyjnej zapowiedział przecież, że zlikwiduje telewizję publiczną. Groził w ten sposób bezpośrednio, dziennikarze TVP już wtedy zostali obrażani zarówno fizycznie, jak i werbalnie. Do tego dochodzi przestrzeń internetowa. W całej sytuacji, w której do agresji posunął się syn Ryszarda K. nie doszło nawet do proporcjonalnej do skali zdarzenia reakcji dużej części mediów prywatnych. Stacja TVN24 co prawda na swoim koncie na Twitterze (2 229 followersów) napisała: "Pobicie operatora TVP Gdańsk budzi nasz zdecydowany sprzeciw." , jednak komunikat o takiej treści nie znalazł się już na koncie TVN24 na Facebooku (1 460 547 obserwujących), czy na stronie internetowej tej stacji. Większość dziennikarzy zaangażowanych emocjonalnie po stronie opozycyjnej, którzy chętnie rozliczają władzę z realnych, bądź domniemanych braków w sferze wolności słowa - tutaj nie widzi problemu, dając temu wyraz swoim wymownym milczeniem. Przecież, gdyby ktoś związany z Prawem i Sprawiedliwością pobił dziennikarza TVN-u, spotkałoby się to z wielkim oburzeniem. Niewykluczone, że głos zabrałaby Bruksela, czy wysocy urzędnicy europejscy. Widać tu ciche przyzwolenie na takiego typu działania. Jest to przykre, że żyjemy w czasie nierównowagi medialnej. Moim zdaniem problemem jest tu reakcja na pobicie pracownika mediów, a tak naprawdę jej brak. Takie wydarzenia mogły zdarzyć się w innym państwie, ale dla nas wszystkich jest to test społeczeństwa na zachowanie się w obliczu takich zdarzeń.