Jej historia poruszyła Polaków - teraz musi walczyć z urzędami. "Nie może być tak, że ktoś cierpi podwójnie"
We wrześniu serca Polaków poruszyła historia 9-letniej Asi z Poznania i jej ciężko chorej mamy. Dziewczynka zorganizowała kiermasz, z którego zyski miały zostać przeznaczone na leczenie chorej kobiety. Efekty przerosły chyba najśmielsze oczekiwania – zbiórka przyniosła ponad 100 tys. złotych. Okazuje się jednak, że mama Asi z tych pieniędzy nie może skorzystać. W sprawie głos zabrała szefowa Kancelarii Prezydenta, Małgorzata Sadurska. - Nie może być tak, że ktoś cierpi podwójnie, a tak to wygląda – powiedziała Sadurska.
"Zbieram na leczenie i rehabilitację mojej mamusi"
Na początku września 2016 r. media obiegło zdjęcie ogłoszenia, które pojawiło się na osiedlu Batorego w Poznaniu. Jego autorem była 9-letnia Asia, która pisała tak: „Zapraszam na kiermasz. (…) Zbieram na leczenie i rehabilitację mojej mamusi. Zachęcam do zakupów i pomocy”. Dziewczynka chciała sprzedawać za kilka złotych losy w loterii, w której nagrodami były jej zabawki.
Mama Asi, pani Anna, cierpi od lat na padaczkę lekoodporną i szereg innych, poważnych chorób. Stan kobiety cały czas się pogarsza.
Apel dziewczynki nie przeszedł bez echa, choć nie brakowało „życzliwych”, który poinformowali urząd skarbowy, że zbiórka jest nielegalna. Z pomocą przyszła wówczas Fundacja „Drużyna Szpiku”, która ma pozwolenie na publiczną zbiórkę pieniędzy. W ciągu 4 godzin trwania kiermaszu udało się zebrać do puszek fundacji ponad 100 tys. złotych.
Jak zinterpretowali to urzędnicy?
Pieniądze te jednak na koncie fundacji nie mogły pozostać, a pani Anna nie mogła zostać jej podopieczną z tego powodu, że jej schorzenia nie kwalifikują się do opieki, jaka oferuje Fundacja „Drużyna Szpiku”. Zdecydowano zatem, że fundacja przeleje całość środków na prywatne konto pani Anny. Chciała ona przekazać zebrane pieniądze fundacji Votum z Wrocławia, która zajmuje się opieką nad osobami z takimi schorzeniami, jakie ma pani Anna.
Dowiedziała się jednak, że najpierw musi uiścić podatek, a dopiero potem przelać pieniądze na konto fundacji. Skierowała z zapytaniem o wysokość i formę podatku pismo do urzędu skarbowego, jednak ten do tej pory nie odpowiedział. Poinformowała również o tym Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Poznaniu.
MOPR uznał jednak, że oznacza to, iż kobieta ma dochód – zebraną kwotę podzielono przez 12 miesięcy roku. Na tej podstawie stwierdzono, że wszczęte zostało postępowanie mające na celu uchylenie przyznanych pani Annie zasiłków. Nie pomogły oświadczenia banku, że z pieniędzy pochodzących ze zbiórki kobieta nie korzystała. - To nie są pieniądze, które pani Anna może sobie zwyczajnie wziąć i pójść na imprezę, bo mniej więcej tak zinterpretowali to urzędnicy – powiedziała w rozmowie z Polsatem Justyna Lachor-Adamska, prawniczka zajmująca się sprawą pani Anny.
"Nie może być tak, że ktoś cierpi podwójnie"
- Nie może być tak, że ktoś cierpi podwójnie, a tak to wygląda. Jestem wstrząśnięta. Poproszę urzędników kancelarii, żeby sprawdzili, czy nie trzeba zmienić przepisów w tej kwestii – powiedziała Małgorzata Sadurska, szefowa Kancelarii Prezydenta, która zdecydowała się zainterweniować w tej sprawie. W chwili obecnej należy czekać na dalsze decyzje. Interwencji podjął się również wiceminister sprawiedliwości, Patryk Jaki.