Janecki: Niemieckie i francuskie media robią wrzask wokół Polski, żeby dać pretekst KE do różnych działań
– Niemieckie, francuskie i niektóre anglosaskie media robią wrzask wokół Polski, żeby dać pretekst KE do różnych działań. Jeśli chodzi o posiedzenia Rady UE, bo tam się rządzi na co dzień, to tam nic się nie dzieje. Cały problem jest na metapoziomie – powiedział Stanisław Janecki z "wSieci" w "Saloniku politycznym".
Janecki powiedział również, że wzmożenie ataków europejskich na Polskę wynika z utwardzenia stanowiska przez rząd. Jego zdaniem rząd okazał się odporny z wielu powodów. Według niego po pierwsze okazało się, że pismo przygotowane przez Komisję Wenecką ws. TK zawiera liczne błędy i wynika z nadinterpretacji polskiego prawa. – Po drugie rzeczywiście w KE mają świadomość, że procedura kontroli praworządności jest bezprawna. Mają tego świadomość, chociaż udają, że jest inaczej. Służba prawna Rady nie zostawiła na niej suchej nitki. W związku z tym tam jest świadomość, żeby nie stawiać sprawy na ostrzu noża, bo lepiej mieć środek nacisku, niż go nie mieć. Po trzecie jest sprawa Brexitu, po czwarte okazało się, że po stronie polskiej nie są tylko Węgry, ale są inne kraje – powiedział.
Publicysta zauważył, że sceptycyzm, co do karania Polski wyrażają również takie państwa, jak Hiszpania, Austria, czy Belgia, nie wspominając o państwach Grupy Wyszehradzkiej. – To stwarza problem, bo oni nie chcą skompromitować. Bez twarzy chcą pokazać, kto tu rządzi – ocenił.
"Zaczynamy uchodzić za takiego czempiona w sprawianiu problemów"
Z kolei Andrzej Stankiewicz z "Rzeczpospolitej" podkreślił, że Polska nie ma innej opcji, niż pozostanie w Unii Europejskiej, zaś zarzut o braku legitymizacji KE jest chybiony, ponieważ wówczas każdy polski rząd można za taki uznać, bo wybiera go parlament. Jego zdaniem samo machanie szabelką to droga donikąd. – Zaczynamy uchodzić za takiego czempiona w sprawianiu problemów. Kraj, pod który inne kraje się podłączają, żeby nie mieć problemów. Sprawa uchodźców: KE przedstawia idiotyczną propozycję kar finansowych. Francja, Wielka Brytania, Hiszpania nigdy się na takie rozwiązanie nie zgodzi. Kto wychodzi przed szereg? Polska – stwierdził.
Publicysta przyznał również, że zachowanie niektórych instytucji europejskich jest prowokująca. Według niego, jeśli kraj członkowski odwołuje swojego przedstawiciela, to powołanie jego w nowej roli jest nie do przyjęcia z punktu widzenia dyplomacji. – To element pewnych rozgrywek. Jeśli KE przesyła potem ambasadora Prawdę do Polski, to jest to policzek dla rządu. To nie jest do przyjęcia. Trudno oczekiwać, że teraz ambasador Prawda, jako przedstawiciel UE będzie utrzymywać dobre relacje z polskim MSZ, skoro go odwołał – ocenił.
"Ta zaraz się rozszerza. Dla Brukseli to być, albo nie być"
Nieco innego zdania był Mariusz Staniszewski z "Wprost". Według niego, z punktu widzenia KE, to, co się dzieje w Polsce jest zarazą. – To dla tych urzędników i tej elity, klasy brukselskiej to nowa jakość. Ta zaraz się rozszerza. Dla Brukseli to być, albo nie być. Jeśli takie ruchy jak w Polsce pojawią się w całej Europie, to następnym krokiem będzie obcięcie funduszy na administrację brukselską – stwierdził.
Publicysta powiedział także, że wciąż pozostaje pytanie, czy Polska rzeczywiście sprawia problemy, czy też powodem takiego zachowania unijnych instytucji jest fakt, że wygrał taki, a nie inny rząd. – Dla polityków unijnych zwycięstwo konserwatystów gdziekolwiek jest problemem, bo oni nie chcą takiej UE, jak jest teraz. Wszystkie problemy, jakie są wynikają z zacieśnienia współpracy i integracji. UE stała się w tej formie reprezentantem interesów najsilniejszych państw, w tym Niemiec. Większość z nas jest za obecnością Polski w UE, ale nie w takiej UE – dodał.