- Wynik wyborów to nie problem matematyczny, ale kanciarski - twierdzi Stanisław Janecki, publicysta „W Sieci”. - Za skręcenie wyborów odpowiadają wielopiętrowe podwieszone układy - sądzi Artur Dmochowski z Wydawnictwa „Słowa i Myśli”. Obaj publicyści gościli w Telewizji Republika.
- Zbyt wielu ludzi chciało przedobrzyć, a potem trudno im było wykombinować, jak zrobić, żeby to przedobrzenie na jaw nie wyszło. Kto miał okazję, to rzeźbił w protokołach, a rzeźbili ochoczo, bo poszedł komunikat, że nic nie działa w PKW i jest chaos - mówił Janecki, odnosząc się do skandalu wokół liczenia głosów przez PKW i ogromnej skali przekrętów wyborczych.
W jego opinii nie było "centrum", które dało sygnał do fałszowania wyborów, ale „dano ludziom możliwość, żeby się „wykazali””.
- Głosowaniami rządzą podwieszone wielopiętrowe układy. Na najniższych szczeblach samorządowych w ogóle nie ma co skręcać wyborów, bo tam ustawione kliki rządzą od lat. Jeśli gdzieś od lat rządzi PSL, to ma swoich we władzach lokalnych, w spółkach i spółeczkach, a ich głosów starcza, by wybory wygrali ludowcy. Co innego sejmiki wojewódzkie. Tu stawką są unijne miliardy - wyjaśnił Dmochowski.
Tłumacząc rządową narrację ws. powyborczego chaosu, Janecki powiedział: „Najważniejsi przerazili się skalą oszustwa, stąd budowana przez nich narracja, że mimo przedłużającego się liczenia głosów i awarii systemu informatycznego PKW, wybory w sumie były uczciwe, a każdy, kto się domaga ich powtórzenia, jest „podpalaczem Polski””.
- Ale domaganie się przez ulicę, która jest tak samo dobrym miejscem do wygłaszania poglądów, jak każde inne i równoprawnym, domaganie się powtórzenia wyborów jest nie tylko przywilejem wynikającym z konstytucji, ale wręcz obywatelskim obowiązkiem. Nie dajmy sobie wmówić, że to działania nielegalne - apelował publicysta „W Sieci”.
Z kolei zdaniem Dmochowskiego, prezydent potępiając tych, którzy chcą powtórzenia wyborów i nazywając ich szaleńcami „podżyrował fałszerstwa wyborcze”. - Zachował się tak, jak zwykle zachowywał się Tusk. Dwa dni poczekał, sondował i widocznie z sondażu mu wyszło, że trzeba iść twardo tym kursem - powiedział dziennikarz.
- Jeśli takie przewały przechodzą na poziomie gminnym, powiatowym i sejmików, to co dopiero będzie się działo podczas wyborów samorządowych - dodał.
- Postawmy się na chwilę w sytuacji obecnej władzy. Jest rok 2015 i Kaczyński wygrywa wybory. Wchodzi do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i odkrywa skalę afer, obsadzone jego ludźmi ABW odkrywa Smoleńsk, odkrywa afery związane z budową autostrad, itd. Dla obecnie rządzących gra toczy się życie. Przekrętami w tych wyborach przygotowują się do sfałszowania parlamentarnych - wyjaśnił Dmochowski.
Podobnie mówił Janecki: „Władza wysyła komunikat, w którym chodzi o zobojętnienie ludzi i odczulanie ich na wszelkie przekręty, no bo „w Polsce zawsze mamy taki bajzel”. Ale jest jeszcze ważniejszy i bardziej niebezpieczny element przekazu, który ma dwa podpunkty: po pierwsze sygnał „że wasz głos nic nie znaczy”, a po drugie komunikat brzmiący „kartką wyborczą od władzy nas nie odsuniecie”".