Krystyna Janda w ostatnim roku wyjątkowo często wypowiadała się w mediach. Najczęściej padały negatywne stwierdzenia pod adresem obecnej władzy. Podobnie było tym razem na antenie TVN24. Oskarżenia wobec Prawa i Sprawiedliwości padły nawet po tym, jak ktoś obcy opluł jej samochód.
NAJGORSZY ROK W ŻYCIU
– Kiedyś pamiętam jak chodziliśmy do telewizji, jak mówiliśmy: wszyscy jesteśmy we własnym domu, wszystkie dzieci są nasze. Nie! Nie jesteśmy pierwszy raz. Ja tak czuję. To jest straszne. Chce mi się płakać po prostu – żaliła się.
Janda poskarżyła się również, że też ktoś opluł jej samochód. Winą za to zdarzenie obarczyła obecną władzę.
– Nie wiedziałam, że ludzie mogą tak nienawidzić. Koło mnie przechodzi ktoś i pluje na mój samochód. Ja oskarżam władze o to, że ktoś pluje na mój samochód. Dotąd nikt nie napluł na mnie z nienawiści. A tu przychodzi stary dziad i charka. Oskarżam o to nasze władze, bo powiedzieli, że im wolno, co więcej, podjudzili ich – stwierdziła i dodała, że wszechobecna w Polsce teraz jest gorycz.
– Chciałabym, żeby inni chcieli dobrze. Dla Polski. Ja już w ogóle nie myślę o sobie, tylko o Polsce – odniosła się do pytania o życzenia świąteczne.
W swoim emocjonalnym wywodzie Janda przyznała, że napisała do prezydenta.
„Gdzie jest pan prezydent?! Ratunku! Przecież przysięgał Pan być prezydentem wszystkich Polaków. My potrzebujemy pomocy, ratunku!” – napisałam bez wiary i miałam rację.