Jeżeli dowódca polskiego specpułku jest uwikłany we współpracę z obcym wywiadem, to nie należy lekceważyć tej sprawy. Jednak niekoniecznie ma to jakikolwiek wpływ na przyczyny katastrofy smoleńskiej – mówił na antenie Telewizji Republika Jakub Jałowiczor z „Gazety Polskiej Codziennie”.
– Jeżeli chodzi o wątek lustracyjny spec pułku, to ewentualne uwikłanie szefa tego pułku mówią wiee o tym, jaki panował tam bałagan – podkreślał dziennikarz. – Jednak nie ma żadnych dowodów na to, że miało to cokolwiek wspólnego z katastrofą smoleńską – zaznaczył.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: B. dowódca 36. specpułku pracował dla obcych służb? Macierewicz: Takie osoby trzeba najpierw sprawdzać
Jakub Jałowiczor zaznaczył, że takie korzenie wśród oficerów polskich mają wpływ na obecny kształt naszego wojska.
– Ta służba powstała jeszcze za Sowietów. Patrząc na to, nie można się dziwić temu, jak dziś wygląda nasze wojsko, że chce się rozbrajać, zamiast zbroić – uznał.
Zdaniem Bogumiła Łozińskiego z „Gościa Niedzielnego”, nie jest niczym zaskakującym, że w szeregach takich służb, znalazła się osoba uwikłana we współpracę z peerelowskim wywiadem.
– Jeżeli chodzi o dawnych oficerów wojskowych, oni wszyscy współpracowali ze służbami. Dzielą się tylko na tych, którzy to ujawnili i na tych, którzy tego nie zrobili – stwierdził.
Łoziński również uznał, że „tragiczny stan specpułku przed katastrofą smoleńską, nie musiał mieć wpływu na przyczyny tej tragedii. – Nie ma dowodów, które dawałyby odpowiedź, czy ktoś tam działał świadomi, z premedytacją – mówił.
Grzegorz Osiecki z „Dziennika Gazeta Prawna” uznał, że „nie ma powodu, żeby demonizować tę sprawę”.
– Mieliśmy do czynienia przy katastrofie smoleńskiej z szeregiem błędów i nieprzestrzegania procedur, ale łączenie sprawy współpracy ze służbami z przyczynami katastrofy jest zbyt daleko idące – stwierdził.