- Ten cały zbieg okoliczności, który spowodował śmierć naszej rodaczki jest dziwny, nie do końca opisany w relacjach świadków, relacjach skrajnie odmiennych. Czasem świadek sam się warunkuje, czytając różne rzeczy, dopasowuje to do rzeczywistości i dodaje coś od siebie. Mamy wiele sprzecznych informacji, a my nie powinniśmy na tym bazować. Tworzy się z tego show. Ja wiem, że społeczeństwo jest zainteresowane, żąda wyników tu i teraz, ale to nie jest piekarnia, tu wszystko musi trwać odpowiedni czas, wielu spraw nie przeskoczymy - powiedział o sprawie śmierci Magdaleny Ż. Jacek Wrona, były oficer CBŚ, ekspert ds. bezpieczeństwa, który był gościem Macieja Wolnego w "Wolnych głosach wieczorem".
Chocholi taniec
Jacek Wrona odniósł się do najnowszych informacji przekazanych przez prokuraturę. - Z jednej strony dość dużo tych informacji się pojawiło, z drugiej, wydaje się, że za dużo. Ja jestem ze względu na wcześniejsze doświadczenie zwolennikiem, by te informacje przekazywać zdawkowo. Proces śledczy powinien być procesem głęboko niejawnym i nie znosi on zachowań demokratycznych. Rozumiem, że społeczeństwo jest zbulwersowane, ale nie powinno przekazywać się sugestii, które u osób, które nie znają się na tym, wzbudzały kontrowersje, domysły, emocje. Mamy potem w sieci wiele spiskowych teorii, tworzy się bałagan. Przeradza się to w chocholi taniec - powiedział były oficer CBŚ.
- Jedyne wartościowe czynności to czynności procesowe. Sama istota postępowania prokuratorskiego to są twarde dowody, zebrane w sposób prawidłowy formalnie i prawnie. Plusem jest czasem posiadanie pewnej wiedzy, ale w tym momencie jesteśmy bardzo ograniczeni, musimy zwracać się z prośbą o wykonanie czynności przez stronę egipską czy starać się o zgodę na obecność polskich śledczych. W dość znacznym zakresie strona egipska idzie nam jednak na rękę - dodał.
"Nie powinniśmy bazować na sprzecznych informacjach"
- Ja nie jestem zwolennikiem gdybania. Ten cały zbieg okoliczności, który spowodował śmierć naszej rodaczki jest dziwny, nie do końca opisany w relacjach świadków, relacjach skrajnie odmiennych. Czasem świadek sam się warunkuje, czytając różne rzeczy, dopasowuje to do rzeczywistości i dodaje coś od siebie. Mamy wiele sprzecznych informacji, a my nie powinniśmy na tym bazować. Tworzy się z tego show. Ja wiem, że społeczeństwo jest zainteresowane, żąda wyników tu i teraz, ale to nie jest piekarnia, tu wszystko musi trwać odpowiedni czas, wielu spraw nie przeskoczymy - stwierdził Jacek Wrona, mówiąc o przewidywanej wersji zdarzeń.
- Czasami jest tak, że pewne wydarzenia innych osób nakładają się na wydarzenia i relacje, które miały miejsce w tym przypadku. Do mnie też zgłaszają się kobiety, które twierdza, że miały podobne przypadki w Egipcie. Ja nie jestem w stanie tego zweryfikować. Podejrzewam, że w dużej części były podobne wydarzenia. Internauci próbują to łączyć, to często domorośli detektywi. Ja nie bagatelizowałbym tego, ale są granice. Mamy takie informacje? Jest prokuratura, policja, można opisać, powiedzieć o tym i te służby mogą dokonać weryfikacji dużo głębszej i jeśli wyda im się to wartościowe, wykorzystają to w śledztwie. Inaczej mamy cyrk. Nie mamy miliona detektywów w Polsce, a to są poważne rzeczy - zdecydowane powiedział ekspert.
Państwo zdaje egzamin
Pytany o działania Krzysztofa Rutkowskiego, Wrona odpowiedział: - Detektyw wykonując czynności powinien zachować jak najgłębszą tajemnicę tych czynności. Nie można pokazywać kierunku działania, to są zabawy dla dzieci, a nie poważne działania. To jest show dla dzieci z piaskownicy, kpiny. Praca operacyjna jest bardzo wartościowa, ale musi być wykonywana przez ludzi odpowiednich, inteligentnych i to nie jest show. To muszą być specjaliści, a nie artyści cyrkowi.
- Trzeba przełamać brak zaufania do instytucji państwa. Państwo ma się ponownie stać państwem rzeczywistym – z autorytetem. Ta sprawa będzie testem, jak zachowa się państwo, organy ścigania, ale powściągnijmy niepotrzebne emocje - stwierdził Jacek Wrona