– Nie słyszałam o żadnym audycie i nie ma takiej możliwości, żeby dziennikarze byli podsłuchiwani, bo wówczas funkcjonariusz popełniałby przestępstwo – powiedziała w rozmowie z reporterką TV Republika Teresa Piotrowska. – Nie można nikomu niczego kazać, co jest niezgodne z prawem – oświadczyła.
Piotrowska komentowała wczorajsze ustalenia Radia ZET dotyczące afery taśmowej. Rozgłośnia, powołując na wyniki audytu przeprowadzonego w Biurze Spraw Wewnętrznych Policji, poinformowała, że w Komendzie Głównej Policji działała specgrupa do rozpracowania osób biorących udział w wyjaśnianiu afery taśmowej. Według raportu podsłuchiwano w sumie 80 osób, w tym dziennikarzy i prawników.
Specjalna grupa, na czele której stanął ówczesny szef Biura Spraw Wewnętrznych KGP, działa tak, by ukryć sprawę przed prokuraturą i sądami, w związku z tym w oficjalnych notatkach podsłuchy były uzasadniane zupełnie innymi okolicznościami. Z doniesień Radia ZET wynika, iż policja otrzymała praktycznie nieograniczone możliwości, żeby dowiedzieć się, kto stoi za głównym podejrzanym w tej sprawie Markiem Falentą.
Możliwość założenia podsłuchu dziennikarzom wyjaśniającym aferę taśmową wykluczyła w rozmowie z reporterką TV Republika Teresa Piotrowska, podkreślając, że podjęcie takich działań oznaczałoby złamanie prawa. – Jeśli byłaby taka decyzja, to byłoby to przestępstwo. Każdy funkcjonariusz wie, że w takiej sytuacji poniesie odpowiedzialność – przekonywała była szefowa MSW.
Radia ZET podało, że ślady inwigilacji pozostały w notatkach służbowych sporządzonych przez funkcjonariuszy. Jeden z policjantów zaangażowanych w audyt przyznał, iż inwigilowano wszystkich, którzy mieli kontakt z Falentą, również dziennikarzy. Według rozgłośni nagrania tych rozmów miały zostać skasowane.
Więcej w ostatnim wydaniu programu "Dzisiaj".
CZYTAJ TAKŻE:
Bezprawna inwigilacja dziennikarzy? Policja w policji pod lupą specgrupy