Komisja weryfikacyjna podjęła dzisiaj decyzję o cofnięciu decyzji reprywatyzacyjnej dotyczącej wartej około 170 milionów złotych działki na Chmielnej 70. O pracy komisji, przyszłości zwróconych miastu działek, problemach z zagospodarowaniem Placu Defilad i o przewodniczącym komisji - Patryku Jakim - rozmawialiśmy z Oskarem Hejke, warszawskim radnym z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
Dzisiejsza decyzja o cofnięciu reprywatyzacji działki przy Chmielnej 70, najsłynniejszego „adresu”, od którego rozpoczęła się cała afera to duży sukces komisji weryfikacyjnej?
Myślę , że do tej pory każdy „adres”, który stawał na komisji, był przedmiotem prac, a potem decyzji komisji, jest sukcesem. W każdym z tych przypadków udało się potwierdzić, że postępowanie zwrotowe w Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawy były prowadzone w sposób nieprawidłowy, wręcz bandycki. Majątek miasta był rozdawany bezprawnie na lewo i prawo. Drugi sukces jest taki, że te decyzje wydawane przez urzędników są uchylane. Komisja rozpatruje te sprawy co do istoty i wydaje właściwe decyzje, w tym wypadku nie zgadzając się na zwrot tych nieruchomości. Do tej pory mieliśmy przypadki nieruchomości niezabudowanych, oprócz Twardej, na której stała szkoła, ale w szkole nikt nie mieszkał. W tej chwili po tej krótkiej przerwie, którą komisja będzie miała, wraca z następnymi nieruchomościami, już zabudowanymi, w których mieszkają lokatorzy komunalni. Także wkrótce będziemy świadkami badania postępowań zwrotowych, w których mamy mieszkańców, którzy oczekują na konkretne rozwiązania, którzy oczekują żeby ich ratować w sytuacji w której się znaleźli.
W przypadku Chmielnej 70 mamy działkę niezabudowaną, na której, wedle miejscowych planów zagospodarowania, można budować wysoki biurowiec. Jest to więc pewien zastrzyk finansowy dla miasta? Działkę wycenia się na około 170 mln złotych, to byłaby spore wsparcie budżetu, jeśli doszłoby do legalnej sprzedaży.
Zgadzam się. Miasto może, wtedy gdy działki wracają, może je sprzedać. Pytanie, czy to będzie zasadne. Licząc po wartości PUM (powierzchnia użytkowa) czy po metrze kwadratowym biur, które można wybudować w tych wysokościowcach, to może zasadnym jest podejście do miasta w sposób biznesowy? Można zbudować tam budynki biurowe na własną rękę, a następnie sprzedać je za jeszcze większą wartość, albo wynajmować te biura długofalowo i w ten sposób pozyskiwać nowe środki na rozwój szkół, czy opieki zdrowotnej.
Czytając fora poświęcone rozwojowi i architekturze Warszawy, można zauważyć, że jest sporo narzekania na to, że cała afera reprywatyzacyjna blokuje inwestycje i rozwój okolic Placu Defilad. To samo centrum miasta, teren reprezentacyjny, a na chwilę obecną i prawdopodobnie przez najbliższe lata, wciąż pozostanie zaniedbaną przestrzenią, wyrwą w tkance miejskiej.
Z Placem Defilad od dawna jest problem. Miasto zmieniało się w innych częściach, w innych dzielnicach, ale Plac Defilad wygląda jak wyglądał. Dlaczego? Przez to, że teren wokół Pałacu Kultury jest pocięty na niewielkie działki i wiele z tych działek podlegało procesowi reprywatyzacji. Te działki były skupowane przez osoby, które były na tyle operatywne, że mogły wpływać na działania urzędników, tak żeby bez ich zgody i aprobaty, bez korzyści biznesowej dla nich nie planowano nic na Placu Defilad, dlatego tam się nic nie działo. Zobaczmy – niewielka działka potrafi być warta 170 mln złotych. Te osoby blokowały rozwój Placu Defilad.
Czy nic się nie da z tym zrobić? Jako Prawo i Sprawiedliwość mamy autorski pomysł, chcielibyśmy go realizować, o ile mieszkańcy pozwolą nam przejąć ratusz i rządzić Warszawą. To pomysł realny do realizacji, tak aby okolice Pałacu Kultury stały się normalną tkanką miejską, tak aby władztwo Warszawy przywrócić nad całym tym terenem. Nie chcę go zdradzać teraz, to pomysł, który przedstawimy w kampanii wyborczej. Pomysł jest, można go zrobić, Prawo i Sprawiedliwość nie raz pokazało, że nie boi się wyzwań, trudnych tematów, nawet jeżeli trzeba coś komuś odebrać, coś co się tej osobie nie należy, gdy trzeba nadepnąć na odcisk... Poradzimy sobie też z Placem Defilad, prosimy tylko mieszkańców by nam zaufali.
Różnego rodzaju komisje bywały trampoliną dla polityków, poprawiały rozpoznawalność, wspominając chociażby Zbigniewa Ziobro w komisji ds. Rywina, ostatnio bardzo popularna jest Małgorzata Wasserman, przewodnicząca komisji ds. Amber Gold. Czy wiceminister Patryk Jaki, który jest przewodniczącym komisji weryfikacyjnej, ale i najbardziej charakterystyczną, w mojej ocenie, osobą w niej zasiadającą, również może zyskać politycznie?
Osobiście nie mam nic przeciwko, aby politycy mogli wykazywać się, nie pokazywać, a wykazywać, bo to zasadnicza różnica, w takich organach jak komisje śledcze, czy komisje weryfikacyjne. W takiej komisji ma szansę i w mojej ocenie bardzo dobrze wykazuje się wiceminister Jaki. Dzięki temu wyborcy, mieszkańcy Warszawy, mogą oceniać danego polityka – czy jest osobą sprawną, czy jest osobą, która będzie mogła wziąć odpowiedzialność za jakąś część naszego życia publicznego, społecznego, czy samorządu. Rozumiem, że w pytaniu może chodzić o to, czy pan Patryk Jaki może być kandydatem na prezydenta Warszawy…
Nie widzę nic złego, żeby komisja weryfikacyjna była trampoliną, która pozwoli rozwinąć karierę danemu politykowi. Tak jak jest w biznesie – młody manager dostaje projekt, którym ma kierować. Zarząd firmy mówi – jeśli się sprawdzisz możesz liczyć na awans. W tym wypadku zarządem firmy jest społeczeństwo, wyborcy, którzy mówią – dostałeś projekt, komisję weryfikacyjną, jeśli się sprawdzisz – możesz liczyć na awans, głosy w wyborach. W zależności oczywiście od tego na jakie stanowisko będziesz kandydował – czy to będzie stanowisko prezydenta jakiegoś miasta, czy parlament. Jeśli jesteś kandydatem do parlamentu i dostaniesz dużą liczbę głosów, to masz szansę zostać ministrem, bo będziesz osobą rozpoznawalna w danym obozie politycznym, a takie osoby na ogół zostają ministrami.
Dlatego ja w tym nie widzę nic złego, bardzo często tego pojęcia, że komisja może być trampoliną do kariery, używa się w sposób pejoratywny. Nie zgadzam się z tym. To namacalne organy państwa, w której polityk może się wykazać. To ważna weryfikacja „w boju”, pokazuje, że polityk nie sprawdza się tylko w odczytaniu programu, czy powiedzeniu pewnych zapowiedzi, co to on zrobi jak zostanie wybrany. Tu może sprawdzić się jak sprawny menadżer w korporacji. Minister Jaki w mojej ocenie prowadzi komisję dobrze, nie pozwala na obstrukcję prawników, idzie do przodu jak burza, niektórzy mogą powiedzieć, że jak walec, ale w tym wypadku trzeba być zdecydowanym i sprawnym i to pokazuje pan minister. Tak więc zobaczymy – jeśli mieszkańcy Warszawy, albo wyborcy w innym mieście, zdecydują postawić się na tak młodą i dynamiczną osobę to mają kandydata sprawdzonego w boju.
Rozmawiał: Mateusz Kosiński
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Zapewniali, że jak wygra Trump, wyjadą z USA. Czy amerykańscy celebryci spełnią teraz swoje zapowiedzi?