Marcin Gugulski mówił na antenie TV Republika, że służby miały wiele lat, żeby zweryfikować wiarygodność płk Raczyńskiego. – Tu się mówi o roku 2008, kiedy przejął dowództwo. Ale on został zastępcą dowódcy w 2005 roku – podkreślił . – Pytanie, co w tej sprawie zrobiła służba kontrwywiadu. Czy było cofnięte zaświadczenie, czy były podjęte jakieś specjalne procedury, które są przewidziane na wypadek pojawienia się wątpliwości dotyczących wiarygodności? Ja o tym nie słyszałem - mówił z kolei Piotr Bączek.
„Gazeta Polska Codziennie” poinformowała, że dowódca 36. specpułku z czasów katastrofy smoleńskiej płk Ryszard Raczyński jest podejrzewany przez IPN o kłamstwo lustracyjne. Pułkownik nie wpisał w oświadczeniu, że w latach 80. był tajnym współpracownikiem Wojskowych Służb Wewnętrznych. Do doniesień tych odnieśli się na antenie TV Republika Marcin Gugulski i Piotr Baczek – byli członkowie Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Gugulski tłumaczył, że od czasu przystąpienia Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego Ustawa o ochronie do informacji niejawnych nakłada na osobę chcącą uzyskać do nich dostęp obowiązek wypełnienia wielostronicowego kwestionariusza, w którym konieczne jest wpisanie swojej współpracy ze służbami PRL, jeśli takowa miała miejsce. Jak tłumaczył, po wypisaniu wszelkich szczegółowych informacji, osoba taka podlega postępowaniu sprawdzającemu wykonanemu przez służby ochrony państwa.
Gugulski wskazywał, że służby te miały czas od 2005 roku, żeby sprawdzić wiarygodność Raczyńskiego. - Trzeba by było ustalić kiedy przechodził pierwsze postępowanie sprawdzające. Tu się mówi o roku 2008, kiedy przejął dowództwo. Ale on został zastępcą dowódcy w 2005 roku – podkreślił, dodając, że to wówczas powinien przejść weryfikację.
Z kolei Piotr Bączek wskazał, że jedną sprawą jest ewentualne kłamstwo lustracyjne, a drugą wypełnienie oświadczenia w ankiecie bezpieczeństwa i sprawdzenie tego dokumentu przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. - Raczyński został szefem specpułku w 2008 roku, przynajmniej od tego momentu jego dokumentacja dostępu do informacji niejawnych powinna być wnikliwie sprawdzona – przekonywał. - Także jego związki ze służbami PRL - dodał.
Jak podkreślał, IPN podejrzewa Reszczyńskiego o kłamstwo już w III RP. - Nie chodzi o fakt współpracy, ale jej zatajenie - tłumaczył. - Pytanie, co w tej sprawie zrobiła służba kontrwywiadu. Czy było cofnięte zaświadczenie, czy były podjęte jakieś specjalne procedury, które są przewidziane na wypadek pojawienia się wątpliwości dotyczących wiarygodności. Ja o tym nie słyszałem - skwitował.