Graś rozmawiał z kanclerz Niemiec o "Fakcie". Gmyz: Mąż Merkel zasiada w zarządzie fundacji wdowy po Springerze
W ujawnionej niedawnym niedawno nagraniu najbliższy współpracownik Donalda Tuska informuje Jana Kulczyka, że rozmowy z kanclerz Niemiec Angelą Merkel na temat problemów ówczesnego rządu z dziennikiem "Fakt" już się odbyły. Jak się okazuje, kluczowa mogła być tu rola, nie tyle samej niemieckiej kanclerz, a jej męża, który jak poinformował w "Zadaniu Specjalnym" Cezary Gmyz, zasiada w zarządzie spółki właścicielki koncernu Ringier Axel Springer wydającego dziennik "Fakt".
Na początku tygodnia tygodnik "Do Rzeczy" ujawnił nagranie rozmowy w której Paweł Graś dogaduje z Janem Kulczykiem kwestię usunięcia z funkcji redaktora naczelnego "Faktu" Grzegorza Jankowskiego. Polityk PO skarży się milionerowi, że jest zbyt krytyczna wobec rządu, na co ten oferuje pomoc. Graś zdradza, że rozmawiał już na ten temat z Angelą Merkel. CZYTAJ WIĘCEJ. To właśnie nowa odsłona afery taśmowej była tematem dzisiejszego "Zadania Specjalnego", magazynu śledczego Anity Gargas.
Sonik: Największym grzechem Grasia był grzech zaniechania
Bogusław Sonik, poseł Platformy Obywatelskiej przyznał, że treść nagrania ukazuje zachowanie naganne. – W żadnej sytuacji nie powinno się podejmować ani takich rozmów ani prób wpływania – tłumaczył. Polityk wskazywał, że kiedy wgłębił się w treść rozmów, doszedł do wniosku, że Graś "popełnił grzech zaniechania". W jego ocenie, nie prosił on o interwencję, ale raczej przytakiwał na wszystko, co mówił Kulczyk. Gość Anity Gargas zapytany o to, jak ocenia zwrócenie się w tej sprawie do niemieckiego rządu. – Tu obojętnie do jakiego rządu, do żadnego obcego rządu nie należy się zwracać z takimi sprawami – podkreślił. Mówił, że nie wie kto rozmawiał na ten temat z Angelą Merkel. – Graś chciał pokazać, że już podjęliśmy jakieś działania, że już coś próbowaliśmy – tłumaczył.
Sonik przekonywał, że nic nie wiedział o tego rodzaju działaniach polityków jego partii. – Skąd mogłem wiedzieć? – pytał. – Dowiedziałem się z publikacji gazety – dodał. Polityk przyznał, że taka rozmowa jest kompromitująca, ale dla osoby, która podjęła się takich działań.
W ocenie Bogusława Sonika, wszyscy którzy uczestniczyli w tych rozmowach powinni ponieść konsekwencje polityczne. – Niestety stało się tak dopiero, kiedy Ewa Kopacz została premierem – dodał.
Arent: Ile takich rozmów było na inne tematy?
Iwona Arent z Prawa i Sprawiedliwości donosząc się do "grzechu zaniechania" Grasia podkreśliła, że to on rozpoczął rozmowę na ten temat. – Całą rozmowa świadczy o tym, że to tylko wycinek tego, co działo się podczas ośmiu lat rządów PO-PSL. Ile takich rozmów było na inne tematy? Tego jeszcze nie wiemy – mówiła posłanka. W jej ocenie, obecne zarzuty polityków PO dotyczące łamania zasad demokracji zdają się nieuprawnione. – Jakie po tym wszystkim moralne prawo ma opozycja, żeby nas teraz krytykować i rozliczać? – pytała. – Z tych rozmów wynikła bardzo ważna sprawa: że redaktor naczelny został zwolniony. Czyli skuteczność była – podkreśliła. Zwracając się do posła Sonika, Arent powiedziała, że dla niej interesujące jest to, czy o tej rozmowie wiedział Donald Tusk. Przypomniała, że przecież w rozmowie padają dotyczące jego wątki. – To jest wasza kompromitacja i porażka – oceniła.
Gmyz: Po zmianie na stanowisku redaktora naczelnego, dziennik zaczął być zasilany z pieniędzy publicznych
– Mnie poraża skuteczność tego działania – przyznał z kolei Cezary Gmyz, który ujawnił nagranie. Dziennikarz podkreślił, że zmiany w "Fakcie" nie zakończyły się na usunięciu redaktora naczelnego, ale na dokonywanej tam systematycznie czystce, która doprowadziła do tego, że na miesiąc przed wyborami dziennik miał już zupełnie inną linię. Gmyz mówił, że po odejściu Jankowskiego, przysłano do redakcji niemieckiego przedstawiciela, który uczestniczył w kolegiach i któremu tłumaczono wszystkie teksty, które miały pojawić się w dzienniku. – Widzieliśmy gołym okiem jak zachodziły zmiany w dzienniku. Ostrze krytyki wobec rządu tępiało z numeru na numer i przekierowywało się na opozycje. To jest najbardziej wstrząsając, że Niemcy ręcznie sterowali polską redakcją, żeby zmienić linię – ocenił.
Dziennikarz przyznał, że najbardziej interesująca jest dla niego kwestia rozmowy Donalda Tuska z Angelą Merkel, która odbyła się tydzień po spotkaniu Grasia z Kulczykiem i czy podczas tej rozmowy pojawiła się sprawa "Faktu". Gmyz powiedział, że sprawa jest o tyle kluczowa, że mąż niemieckiej kanclerz zasiada w zarządzie spółki właścicielki koncernu Ringier Axel Springer, wydającego dziennik "Fakt". Gmyz zwrócił uwagę także na fakt, że po zmianie na stanowisku redaktora naczelnego, dziennik zaczął być zasilany z pieniędzy publicznych.
W rozmowie zaprezentowany został także niepublikowany dotąd fragment rozmowy: