Gowin o próbie odwołania Macierewicza: Zachowanie na granicy zdrady narodowej. Wolę wierzyć, że był to brak wyobraźni
Myślę, że wielu posłów, którzy podnosili rękę za odwołaniem Antoniego Macierewicza miało poczucie niestosowności. Moim zdaniem było to po prostu bezmyślne, choć to najmniejszy wymiar kary, bo można powiedzieć - jak to ujął Paweł Kukiz - że była to zdrada. Oni zachowali się na granicy zdrady narodowej. Wolę jednak wierzyć, że był to brak wyobraźni – w ten sposób minister kultury i szkolnictwa wyższego ustosunkował się do próby odwołania przez posłów PO szefa MON Antoniego Macierewicza.
W rozmowie z Katarzyną Gójską-Hejke Jarosław Gowin odniósł się do przyjętej dziś przez Sejm ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Zapytany, czy ustawa ta doprowadzi do zakończenia konfliktu wokół TK, przyznał, że bardzo chciałby aby tak było. Wicepremier tłumaczył, że ustawa wprowadza rozwiązania, które zamykają kilka płaszczyzn sporu, np. tę dotyczącą publikację orzeczeń.
Rzepliński – polityk roznamiętniony emocjami
– Ja nie mam wątpliwości, że to spór szkodliwy dla Polski i że trzeba go zakończyć – podkreślił minister. Jak jednak dodał, zachowanie polityków PO i .Nowoczesnej wskazuje, że nie podejmą ręki wyciągniętej do zgody i nie zaakceptują żadnego kompromisu. Jarosław Gowin wyraził nadzieję, że inaczej do tych rozwiązań podejdą partnerzy z Komisji Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.
Wicepremier zwrócił uwagę na rolę prezesa TK w całym konflikcie. – Prezes Rzepliński sprawia wrażenie polityka i to polityka roznamiętnionego emocjami – podkreślił. Minister przyznał, że liczy na refleksję wśród innych sędziów Trybunału.
– Obawiam się jednak, że dopóki prezes Rzepliński będzie stał na czele TK, porozumienie nie będzie możliwe – ocenił.
Wielu posłów, którzy podnosili rękę za odwołaniem Macierewicza miało poczucie niestosowności
Gość TV Republika skomentował także próbę Platformy Obywatelskiej odwołania na kilkanaście dni przed szczytem NATO ministra obrony narodowej. W ocenie polityka jego byli partyjni koledzy zachowali się niepoważnie, czego przypieczętowaniem było wystawienie Stefana Niesiołowskiego i można byłoby na takiej ocenie poprzestać, gdyby nie odbyło się to na chwilę przed tak ważnym wydarzeniem. – Nie robi się takich rzeczy w tak historycznym momencie – przekonywał – Myślę, że wielu posłów, którzy podnosili rękę za odwołaniem Antoniego Macierewicza miało poczucie niestosowności – dodał, wskazując tu m.in. byłego szefa MON Tomasza Siemoniaka, który jego zdaniem jest osobą z dużą dozą zdrowego rozsądku i jest pewny, że zrobił w tej sytuacji dobrą minę do złej gry.
Zapytany, dlaczego PO zdecydowała się na taki krok, stwierdził: Moim zdaniem było to po prostu bezmyślne, choć to najmniejszy wymiar kary, bo można powiedzieć - jak to ujął Paweł Kukiz - że była to zdrada. Oni zachowali się na granicy zdrady narodowej. Wolę jednak wierzyć, że był to brak wyobraźni.
Ludobójstwo na Wołyniu
Wicepremier poproszony został również o komentarz do sprawy braku upamiętnienia ofiar zbrodni wołyńskiej i zarzutów opozycji o zdradzie sprawy kresowej. Gowin zaznaczył, że jeszcze jako polityk PO złamał dyscyplinę partyjną i głosował za uznaniem tej zbrodni za ludobójstwo. – Wiem, że ta sprawa dla obecnego rządu jest niezwykle delikatna. Nie wiem czy nasze postępowanie jest w pełni konsekwentne i na szczęście nie ja muszę o tym decydować, a kierownictwo klubu. Mam zaufanie do kierownictwa klubu – mówił polityk, który podkreślił, że postawa prawicy ma na celu odpowiedzialność zarówno za przeszłość, jak i przyszłość.