Górnicy z kopalni Kazimierz-Juliusz kontynuują protest "do skutku"
Protestu nie przerwaliśmy, pod ziemią jest ok. 160 górników – podał Paweł Drozdowski z Międzyzwiązkowego Sztabu Protestacyjno-Strajkowego w kopalni Kazimierz-Juliusz, gdzie od środy trwa protest pracowników w obronie likwidowanego zakładu.
Protest rozpoczął się w środę po nocnej zmianie, kiedy 24 górników nie wyjechało na powierzchnię. Związkowcy tłumaczyli, że wydobycie było prowadzone, ale po dniówce górnicy zostawali na dole.
W czwartek Drozdowski ze śląsko–dąbrowskiej Solidarności poinformował, że na dole jest już ok. 160 górników, ale "wydobycie nie jest już prowadzone". – To nie była decyzja protestujących, tylko kopalni – powiedział dziś.
Poinformował również, że kopalnia przekazała protestującym pismo. – Napisano w nim, że jeśli nie zaprzestaniemy protestu to zostaniemy zwolnieni dyscyplinarnie. Zdecydowaliśmy się jednak protestu nie przerywać. Jest decyzja, będziemy protestować do skutku – podał Drozdowski.
Rzecznik kopalni Kazimierz–Juliusz Artur Krawiec poinformował w czwartek, że załoga z pierwszej czwartkowej zmiany "zjechała na dół", ale "ze względu na bezpieczeństwo załogi zarząd kopalni zdecydował, że nie podejmie ona wydobycia". "Zostali skierowani do innych prac" – poinformował.
Rzecznik kopalni dodał, że niektórzy górnicy przebywają pod ziemią już całą dobę od momentu zakończenia pracy.
Odnosząc się do pisma przekazanego protestującym Krawiec powiedział, że "zarząd kopalni zwracał się w nim do załogi o niezwłoczny wyjazd na powierzchnię – do szóstej rano w czwartek – gdyż może to grozić zwolnieniem dyscyplinarnym bez możliwości zatrudnienia w Katowickim Holdingu Węglowym".
Ostatnia czynna kopalnia w Zagłębiu Dąbrowskim ma zakończyć wydobycie na przełomie września i października. Protestujący domagają się wypłaty zaległych wynagrodzeń, przedłużenia żywotności kopalni, wykupu mieszkań zakładowych oraz – po całkowitym wyczerpaniu węgla i zakończeniu działania kopalni – przejścia do innych zakładów KHW na dotychczasowych warunkach. Tydzień temu górnicy z kopalni Kazimierz–Juliusz, wspierani przez bliskich i związkowców z innych zakładów, manifestowali w Sosnowcu i Katowicach.
Kazimierz–Juliusz to spółka zależna KHW. Jego zarząd deklarował wielokrotnie, że wszyscy pracownicy – ok. tysiąca osób – znajdą zatrudnienie w innych zakładach Holdingu.
Pierwotnie kopalnia miała działać dłużej, przyspieszenie jej likwidacji zarząd Holdingu tłumaczy wyczerpaniem dostępnych złóż oraz narastaniem problemów związanych z opłacalnością i bezpieczeństwem resztkowego wydobycia. Aby nie pogłębiać strat, zdecydowano, że zamknięcie nastąpi z końcem września 2014 r. Miesięcznie do działalności operacyjnej kopalni trzeba dokładać 2–3 mln zł, a większość środków zajmują komornicy.
Na temat przyszłości górników z Kazimierza–Juliusza rozmawiano w ostatnich dniach dwukrotnie w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. Po ostatnim, poniedziałkowym spotkaniu wojewoda Piotr Litwa zapowiedział, że będzie wnioskował, by w kolejnych rozmowach uczestniczył przedstawiciel ministra gospodarki.
Po poniedziałkowym spotkaniu prezes Holdingu Roman Łój podał, że łączna kwota zobowiązań pracowniczych w sosnowieckiej kopalni wynosi obecnie ok. 22 mln zł. Są to m.in. odprawy emerytalne, zaległa barbórka. Dodał, że łączne zobowiązanie kopalni z tytułu wszystkich świadczeń publiczno–prawnych i cywilno–prawnych zbliża się do 100 mln zł.