- To, co działo się wokół przyjazdu Tuska pokazało jak bardzo cały czas PO jest Tuskiem, a Tusk jest Platformą Obywatelską. Schetyna nigdy na żadnym dworcu i w żadnych okolicznościach nie zgromadziłby tylu zwolenników, ani tylu przeciwników. To nazwisko Tuska spowodowało w sporze o reelekcję, że PO poszła w sondażach w górę, to właśnie Tusk jest tym, dzięki któremu wielu zwolenników tamtej strony podnosi głowę i mówi sobie, „w tę Platformę ze Schetyną to średnio wierzę, ale gdyby Tusk wrócił, to może coś by z tego było” - powiedział w "Saloniku politycznym" Piotr Gociek. Obok niego, gośćmi Rafała Ziemkiewicza byli Łukasz Warzecha i Andrzej Stankiewicz.
Groteska w świetle politycznych podziałów
- Tydzień zdominowało zdarzenie, nie wiem na ile znaczące, na ile poważne, ale bardzo medialne i fotogeniczne, czyli przyjazd Donalda Tuska na peron warszawskiego Dworca Centralnego. Na tym peronie witali go zwolennicy z czerwonymi kartkami, przeciwnicy z portretami Tuska w stroju więziennym, a potem całe towarzystwo poszło pod prokuraturę, śpiewało tam, wiecowało, Tusk machał z okna. Jedni mówią: totalny cyrk, drudzy mówią: początek kampanii Tuska na rok 2020, a jeszcze inni mówią, że Donald Tusk może PiS-owi zagrozić i ten przyjazd to pokazał - powiedział Rafał Ziemkiewicz.
- Ja byłbym zwolennikiem tej ostatniej tezy, która się sprytnie schowała za dosyć ekstrawaganckim charakterem tego wydarzenia, bo tam i zwolennicy i przeciwnicy zgodnym tłumem odprowadzali go do prokuratury. Kłócili się co prawda, ale szli razem. Donald Tusk jednoczy Polaków – tak to trzeba zinterpretować. Uważałem, że Tusk nie będzie chciał wracać do polskiej polityki i często o tym mówiłem, ale zawsze decyzję można zmienić, zwłaszcza gdy pojawiają się nowe okoliczności. Dalej uważam, że bardziej prawdopodobny jest wariant, iż Tusk do polskiej polityki nie wróci, ale zobaczmy, co się stało – najpierw wojując z jego reelekcją na przewodniczącego Rady Europejskiej, PiS Donalda Tuska niejako reanimował, bo on spokojnie siedziałby sobie tam, bez większego rozgłosu. Teraz to wezwanie do prokuratury i kolejne, a takie na pewno będą, dają mu znakomitą trampolinę do rozpoczęcia kampanii czy innych działań - uznał Łukasz Warzecha. - To że, było to groteskowe, nie ma znaczenia z jednego powodu. Podział w Polsce jest tak głęboki, że połowa zainteresowanych zobaczy w tym groteskę, a połowa zobaczy przyjazd Andersa na białym koniu i nie da się tych połówek przekonać do innych stanowisk. Traktuje to tylko jako początek, bo będą na pewno kolejne wezwania do prokuratury i Donald Tusk, który jest sprytnym graczem, na pewno rozpisał to sobie, stworzył scenariusz - dodał Warzecha.
"Tusk to PO, a PO to Tusk"
- Tusk już podczas drugiej kadencji w RE nie ma zamiaru być tak powściągliwy jak w pierwszej, bo co by o nim PiS nie mówiło, to on tak chętnie głosu na temat wewnętrznych spraw Polski nie zabierał. Owszem, zdarzało mu się, ale teraz widać, że ledwie zaczyna się druga kadencja, a on nie będzie przegapiał żadnej okazji do tego, żeby coś ciekawego powiedzieć o tym, jak to sytuacja w Polsce idzie w złym kierunku. Tu jest na pewno zmiana. Uważam też, że jest to początek jego kampanii prezydenckiej, ale uważam też, że to co działo się wokół przyjazdu Tuska pokazało jak bardzo cały czas PO jest Tuskiem, a Tusk jest Platformą Obywatelską. Schetyna nigdy na żadnym dworcu i w żadnych okolicznościach nie zgromadziłby tylu zwolenników, ani tylu przeciwników. To nazwisko Tuska spowodowało w sporze o reelekcję, że PO poszła w sondażach w górę, to właśnie Tusk jest tym, dzięki któremu wielu zwolenników tamtej strony podnosi głowę i mówi sobie, „w tę Platformę ze Schetyną to średnio wierzę, ale gdyby Tusk wrócił, to może coś by z tego było” - stwierdził Piotr Gociek.
"PiS złym zagraniem ściągnął do Polski najgroźniejszego rywala"
- Ciekawe jest, kto był na tym przywitaniu, a kogo nie było. Pokazała się tam Ewa Kopacz, a Schetyna się nie pokazał, po czym złapany w Sejmie przez dziennikarza i zapytany, czy przywitał Donalda Tuska odpowiedział: „przywitałem korespondencyjnie, bo miałem inne zajęcia” - zauważył Warzecha. - Tusk nie był witany przez spontaniczne społeczeństwo, ale przez frakcję anty-Schetynową w PO i frakcję, jeśli można ją tak nazwać, Kijowską w KOD - dodał Ziemkiewicz.
- Ja uważam, że zmieniła się perspektywa Tuska po kolejnym wyborze na przewodniczącego RE. Fatalne rozegranie tego przez PiS, reanimował Tuska na krajowym rynku, Tuska, który odszedł z Polski bo miał słabnące sondaże, gdy wiadome było, że nie wygra wyborów, bo miał opinię premiera, który nie rozliczył serii afer. PiS ściągnął swoim złym rozegraniem do Polski jedynego zawodnika, który może im zaszkodzić. Uważam, że Tusk byłby problemem dla Schetyny, gdyby po 2,5 roku wrócił do Polski, natomiast po ponownym wyborze na szefa RE – nie jest. Tusk po 5 latach w Brukseli, po kolejnych spotkaniach z mniej lub bardziej ważnymi, nie będzie chciał się zajmować partią i jej strukturami w Pcimiu Górnym. Jeśli będzie o coś zabiegał, to tylko o stanowisko prezydenckie. Oni ze Schetyną mogą mieć wspólny interes i grają do wspólnej bramki. Tusk nie zabierze Schetynie partii, może ją zacząć podbierać, gdy zostanie prezydentem, ale na tym etapie, gdy PiS rządzi i przyciska PO do ściany, mają ewidentnie wspólny interes - powiedział Andrzej Stankiewicz.
- Tusk jest bardzo ważnym graczem, jeśli chodzi o element rozgrywek w opozycji w tej chwili, bo trudno, że Ryszard Petru czy inni pomniejsi liderzy kłaniają się przed Schetyną i mówią: „wodzu prowadź”. Twór, gdy biorą udział w tej „wielkiej koalicji” na równych prawach, a patronem tego jest Donald Tusk, jest całkiem inną sytuacją - zasugerował Gociek.
Gonić króliczka czy dorwać króliczka?
- Ja się polityce PiS-u dziwię, bo wydaje mi się, że poniosły ich emocje wobec Tuska, które nie pozwoliły im myśleć racjonalnie. Sprawy prokuratorskie pozwalają teraz Tuskowi przedstawić się jako ofiarę systemu – PiS robi wszystko, by Tusk musiał powrócić do krajowej polityki. Po pierwsze znajdzie się pod bardzo dużą presją środowisk anty-PiSowskich, a po drugie – PiS będzie ciągał jego i jego rodzinę, więc odebranie władzy PiS-owi będzie dla Tuska jedynym wyjściem zakończenia tego serialu - wyliczał Stankiewicz.
- Można jednak gonić króliczka, bo twardy elektorat tego żąda. Załóżmy, że PiS nie chce gonić Tuska, a chce dorwać Tuska. Co Tusk może w takiej sytuacji zrobić – moim zdaniem może próbować nastraszyć PiS, pokazać: „zostawcie mnie w spokoju, bo ja tu przyjadę i was złomoczę, bo jestem do tego jedynym człowiekiem”. Wydaje mi się jednak, że taktyka Tuska mniej obliczona jest na zostanie prezydentem, a bardziej na to, by PiS odstraszyć - zdiagnozował Rafał Ziemkiewicz.