– Z nagranych rozmów Rostowski-Sikorski wynika, że Polska chciała w KE stanowisko Unijnego Komisarza ds. Energii. Bieńkowska obejmie jednak inną tekę. Jest to spore zmartwienie dla miliardera Jana Kulczyka, któremu wymknęła się szansa na zrobienie interesu życia na Ukrainie – mówił w Telewizji Republika dziennikarz śledczy Cezary Gmyz.
– Nie widać, żeby służby chciały wyjaśniać aferę taśmową. Ich priorytetem nie jest znalezienie odpowiedzialnych za podsłuchiwanie prominentnych polityków III RP, ale tych nagrań, których nie opublikowano – ocenił Gmyz.
Gdy w połowie czerwca "Wprost" opublikował najpierw stenogramy, a później zapis podsłuchanej rozmowy szefa NBP Marka Belki z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim, zapowiedział również, że nagrań rozmów prominentnych działaczy PO jest więcej.
Rzeczywiście tygodnik publikował kolejne taśmy, w tym część zarejestrowanej rozmowy wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem.
Jak z kolei ustalił, tygodnik „Do Rzeczy”, nagrano również premiera Donalda Tuska na spotkaniu z synem. Podczas rozmowy miały być rzekomo poruszane kwestie związane z aferą Amber Gold.
– I właśnie tych dwóch rozmów szukają obecnie służby – stwierdził Gmyz. Jak tłumaczył, na którejś z taśm może być informacja o tym, że Kulczyk dążył do połączenia ukraińskiej sieci energetycznej z polską siecią. – Bieńkowska nie zostanie Unijnym Komisarzem ds. Energii – Kulczykowi wymknęła się szansa na zrobienie interesu życia – mówił dziennikarz.
W ocenie Piotra Legutki z "Gościa Niedzielnego", afera taśmowa nie była decydującym argumentem przy wyborze Tuska i Bieńkowskiej na wysokich urzędników unijnych. – Bieńkowską wybrano przede wszystkim dlatego, że ona świetnie pasuje do tego towarzystwa. Ale nie wykluczam, że afera taśmowa miała tu jakiś efekt. Podobno zaginione taśmy mają dotyczyć tego, jak w Polsce wykorzystywano unijne fundusze. Wyjazd Tuska i Bieńkowskiej do Brukseli jest jak eksport problemów za granicę, bo teraz jakakolwiek wzmianka o taśmach czy oskarżenia rzucane w stronę dwójki polityków będzie przedstawiana jako zamach na polską rację stanu – wyjaśnił Legutko.