Gmyz: Poziom propagandy niemieckich mediów zdumiewa. Metody przypominają czasy Goebbelsa
Czytając niemiecką prasę, jestem zdumiony stopniem propagandy, jaka jest tam używana – mówił w "Chłodnym Okiem" Cezary Gmyz, komentując doniesienia niemieckich mediów, które opisują ostatnie zamachy terrorystyczne w tym kraju. Zdaniem dziennikarza, to metody przypominające działania Josepha Goebbelsa, ministra propagandy III Rzeszy.
– Słowa tracą na swoich pierwotnych znaczeniach, a sensy są odwracane. Mija bardzo krótki okres czasu, żeby wydarzenie, które miało jednoznaczny odbiór, zmieniło się całkowicie. W dniu ataku w Monachium we wszystkich niemieckich gazetach mówiono o zamachu, lecz już następnego dnia media i politycy zaczęli przekonywać Niemców, że to, z czym mieli do czynienia, nie było w istocie zamachem terrorystycznym tylko atakiem amoku – tłumaczył dziennikarz śledczy "Do Rzeczy" i TV Republika.
Cezary Gmyz zwrócił uwagę, że po tragicznych wydarzeniach w Monachium, w których zginęło 9 osób, władze niemieckie nie ogłosiły nawet żałoby narodowej. – Wręcz przeciwnie. Następnego dnia przez Berlin przeszła parada gejowska, od Bramy Brandenburskiej do Kolumny Zwycięstwa. Przetoczył się tłum wesołych ludzi, poprzebieranych w różne kolory tęczy. Zderzenie tych dwóch wydarzeń było dla mnie rzeczą szokującą – podkreślił.
Problem Merkel
Jak zaznaczył, w niemieckich mediach zapanowała pewna forma autocenzury, ale wśród zwykłych obywateli rośnie frustracja. – Na niemieckich forach internetowych widać, że w Niemczech narasta poirytowanie polityką kanclerz Angeli Merkel. Cały problem polega na tym, że ona wcale nie zapewnia stabilności państwu niemieckiemu – stwierdził gość TV Republika.
– Wczoraj na Twitterze napisałem, że jestem w stanie wyobrazić sobie, że Polska wyjdzie z Unii Europejskiej, co nie znaczy, że jestem tego zwolennikiem. Jeżeli elity europejskiej w dalszym ciągu nie będą dostrzegały tego, co się dzieję lub udawały, że tego nie widzą, to rzeczywiście możemy mieć do czynienia z poważnym problemem – ocenił Gmyz.