"Inwigilacja dziennikarzy zajmujących się aferą taśmową to od dawna oczywisty fakt. Cały problem polega jednak na tym, że jeżeli chodzi o tę aferę to w śledzenie dziennikarzy zaangażowana była nie tylko policja, ale również służby specjalne i to aż trzy" – mówił w wywiadzie dla fronda.pl Cezary Gmyz.
Komendant Główny policji przyznał wczoraj, że wobec dziennikarzy, którzy ujawnili aferę taśmową, prowadzone były „policyjne czynności operacyjne”, czyli zwyczajnie byli inwigilowani. Jak Pan reaguje na tę sytuację? Czy ta wypowiedź to nie stwierdzanie rzeczy oczywistych?
Inwigilacja dziennikarzy zajmujących się aferą taśmową to od dawna oczywisty fakt. Cały problem polega jednak na tym, że jeżeli chodzi o tę aferę to w śledzenie dziennikarzy zaangażowana była nie tylko policja, ale również służby specjalne i to aż trzy. Z tego co wiadomo, a toczy się w tej sprawie śledztwo w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie przy Chocimskiej, gdzie mam status osoby pokrzywdzonej, oprócz policji dziennikarzy inwigilowała Służba Kontrwywiadu Wojskowego, Centralne Biuro Antykorupcyjne i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i to przy użyciu wszelkich możliwych środków inwigilacyjnych, m.in. sprawdzania billingów, podsłuchów, obserwacji, a co jest najbardziej przerażające, również poprzez wprowadzanie tajnych współpracowników do środowiska dziennikarskiego. Ten szeroki zakres inwigilacji budzi przerażenie. W tej chwili rozmaite organizacje takie jak KOD demonstrują w obronie wolności mediów, podczas gdy to za czasów rządów Platformy Obywatelskiej wolność mediów była łamana na gigantyczną skalę, by bronić interesów poprzedniej ekipy rządzącej. Jest to coś, co moim zdaniem prokuratura powinna zbadać bardzo dokładnie. Mam nadzieję, że prędzej, czy później osoby odpowiedzialne za tę inwigilację usłyszą zarzuty.
Zbigniew Maj przyznał, że cyt. „Nie chodzi o jednego czy dwóch dziennikarzy, lecz o większą liczbę”. Jaka mogła być skala tego procederu?
W tej chwili mówi się o dwóch grupach osób, które były inwigilowane, a których działalność związana jest z obowiązkiem dochowywania tajemnicy zawodowej. Mowa tu o dziennikarzach zobowiązanych do chronienia swoich źródeł informacji, które zastrzegły sobie anonimowość oraz adwokatów, którzy z kolei zobligowani są do przestrzegania tajemnicy adwokackiej. Domyślamy się, że wśród dziennikarzy inwigilowanych byli m.in. Sylwester Latkowski, Paweł Majewski, Agnieszka Burzyńska, Piotr Nisztor, no i oczywiście ja. Natomiast wśród adwokatów jak sądzimy, był to mecenas Jacek Kondracki, czyli ówczesny adwokat tygodnika „Wprost” oraz obrońca Marka Falenty, czyli mecenas Marek Małecki. Są to więc osoby dość istotne w polskim życiu publicznym i inwigilowanie tego typu osób rodzi podejrzenia co do tego, jak za czasów rządów PO wyglądał stan praworządności w kraju.
Wobec kilku funkcjonariuszy trwa postępowanie dyscyplinarne. Czy to wystarczy? Jakie konsekwencje powinny zostać wyciągnięte i jakie należałoby podjąć kroki w związku z kwestią inwigilacji?
Nie mam żadnych wątpliwości, że jeżeli w minionym okresie sprawcami, czy zleceniodawcami czynności operacyjnych prowadzonych przeciw dziennikarzom i adwokatom nie byli politycy, to na pewno zaniedbali oni kontrolę nad służbami specjalnymi. Odpowiedzialność za to powinny ponieść trzy osoby – Donald Tusk, Ewa Kopacz i ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, który zresztą działał w swoim interesie, bo przecież sam był nagrany. Bez przyzwolenia, albo przynajmniej braku kontroli nad służbami specjalnymi ze strony tych osób, takie rzeczy byłyby niemożliwe.
Ta sytuacja to jawny dowód na to, że media za czasów Platformy nie były wolne. Czy to oznacza, że teraz ta partia nie ma moralnego prawa, by np. krytykować trwające zmiany w mediach publicznych?
Mimo wszystko nadal uważam, że wartością naczelną jest wolność słowa i nawet najgorsi łajdacy mają prawo wypowiadać swoje opinie. Natomiast w tym przypadku trąci to straszliwą hipokryzją.
Jak Pan sam ocenia zmiany w mediach, jakie teraz się dokonują?
Tak naprawdę czekam na nową [tzw. „dużą” przyp. red.] ustawę medialną. Zobaczymy, co się będzie działo za kilka miesięcy, kiedy zostanie zrealizowany plan utworzenia mediów narodowych. To będzie naprawdę interesujące. Obecną sytuację możemy uznać za stan.