Afera hazardowa była, tylko została zamieciona pod dywan przez posłusznych polityków PO. Powołana w tej sprawie komisja śledcza była farsą. Końcowy raport komisji sprowadził się do konkluzji: „Polacy nic się nie stało” – mówił na antenie Telewizji Republika Cezary Gmyz pięć lat po ujawnieniu afery hazardowej.
– Przewodniczący komisji śledczej Mirosław Sekuła zadbał starannie, żeby mu nie wyrósł pod bokiem żaden Ziobro czy Rokita. Lekceważył prawa opozycji do tego stopnia, że posłowie na znak protestu opuszczali komisję – podkreślał.
Gmyz przybliżył również, czym była sama afera hazardowa.
– W aferze hazardowej chodziło o zmiany w ustawie o hazardzie, tak żeby biznes hazardowy mógł czerpać dużo większe korzyści – mówił. – W tej aferze, jak w soczewce, odbiły się wszystkie nieprawidłowości III RP – dodał.
Cezary Gmyz stwierdził również, że gdyby dziennikarze nie ujawnili faktów związanych z działalnością czołowych polityków, działania osób zamieszanych w aferę sięgnęłyby dalej.
– Gdyby nie fakt, że ujawniliśmy aferę hazardową, Mirosław Drzewiecki zostałby niewątpliwie ministrem finansów – stwierdził.
Dziennikarz podkreślał, że żaden z polityków zaangażowanych w aferę nie poniósł konsekwencji.
– Z obiegu politycznego wypadli Chlebowski i Drzewiecki. Konsekwencji karnych nie poniósł żaden z tych bohaterów – zauważył.
Nawiązał również, do tego, że Donald Tusk przerwał kadencję szefa CBA Mariusza Kamińskiego, a na czele Biura postawił Pawła Wojtunika. Jego zdaniem, dzięki takiemu ruchowi, formacja, która miała z założenia zajmować się ściganiem przestępstw korupcyjnych, stała się obiektem zainteresowania policjantów, którzy w CBA znajdują miejsce pracy gwarantujące lepszą emeryturę.
– Donald Tusk wykorzystał pretekst, żeby usunąć Kamińskiego, wyrwał tym samym serce i mózg CBA. Zastępca Kamińskiego doprowadził biuro do tego, że głównym tematem rozmów w CBA nie są sprawy operacyjne tylko tzw. „ema” – zespół sztuczek, które mają na celu zwiększenie podstawowego wymiaru emerytur – stwierdził.