Zaczyna się niewinnie, a kończy niekiedy tragicznie. Wypalenie zawodowe – choroba cywilizacyjna naszych czasów – dotyka coraz większej liczby osób. Co zrobić, by praca dawała nam radość i spełnienie, nie wysysała z nas energii życiowej, nie alienowała nas ze świata i z samych siebie?
O syndromie wypalenia zawodowego, w języku angielskim określanym jako „burnout”, zaczęto mówić stosunkowo niedawno. Terminu tego po raz pierwszy użył w 1974 roku amerykański psychoanalityk Herbert Freudenberger. Jako jednostka chorobowa burnout zostało w Polsce wpisane na listę w latach 90., a w XXI wieku coraz powszechniej nazywa się je chorobą cywilizacyjną naszych czasów. Dotyka coraz większej liczby ludzi, stając się poważnym problemem pod wieloma względami. Konsekwencje wypalenia zawodowego nie ograniczają się tylko do samej pracy, lecz rozciągają się na wszystkie obszary życia dotkniętego nim człowieka. Niszczy ono nie tylko życie chorego, lecz także jego rodziny i otoczenia. Ma również wymiar globalny – skutki wypalenia zawodowego wiążą się z dużymi stratami ekonomicznymi, w USA na przykład szacowanymi przez „The American Institute of Stress” nawet na kilkaset miliardów dolarów rocznie.
Według Christiny Maslach, profesor psychologii na Uniwersytecie w Stanford, prekursorki badań nad tym zjawiskiem, syndrom wypalenia to „psychologiczny zespół wyczerpania emocjonalnego, depersonalizacji oraz obniżonego poczucia dokonań osobistych, który może wystąpić u osób pracujących z innymi ludźmi w pewien określony sposób”. Definicja ta jest wielowymiarowa. Pierwszym znaczeniem, najbardziej charakterystycznym, jest wyczerpanie emocjonalne obejmujące wiele różnych objawów, takich jak zmęczenie, utrata energii życiowej, osłabienie, znużenie. Drugie – depersonalizacja, odnosi się do relacji międzyludzkich, przejawia się zaś m.in. negatywną i niewłaściwą postawą wobec ludzi, utratą ideałów, drażliwością, unikaniem kontaktów, konfliktowością, deprecjonowaniem innych, trudnościami w komunikacji. Trzeci wymiar, dotyczący stosunku do samego siebie, przejawia się zaniżonym poczuciem własnej wartości, zmniejszoną produktywnością, wycofywaniem się i niezdolnością do radzenia sobie z nowymi sytuacjami, poczuciem braku kompetencji i zanikiem inwencji twórczej.
Zaczyna się niewinnie, a kończy niekiedy tragicznie. W pierwszym stadium, tak zwanym ostrzegawczym, czujemy irytację i chęć odseparowania się na jakiś czas od pracy. Jesteśmy zmęczeni, wyczerpani emocjonalnie i myślimy tylko o wypoczynku...
Czytaj wiecej w najnowszej "Codziennej".
Zapraszamy do kiosków po czwartkowe wydanie „Codziennej”.
— GP Codziennie (@GPCodziennie) September 19, 2019
Więcej już teraz na naszej stronie https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC pic.twitter.com/h64aOHoHWT
Czytaj także:
Kolejne drwiny ze strony sympatyków Koalicji Obywatelskiej. Za cel obrano... chorych psychicznie