Burza z gradem sparaliżowała w środę wieczorem cały Gdańsk. To była bardzo krótka, ale intensywna ulewa, która po prostu niszczy wszystko na swojej drodze. Jak informują Radio Gdańsk pracownicy spółki Gdańskie Wody, w ciągu 40 minut na Chełmie spadło około 50 milimetrów deszczu. - To około 60 procent miesięcznych opadów - mówi Agnieszka Kowalkiewicz z Gdańskich Wód.
To co działo się w Gdańsku po prostu było gigantyczną ulewą, po której ulice Gdańska przemieniły się w jeziora.
To zjawisko zwane microburst. Jak wyjaśnia TVN Meteo, zaczyna się od cumulusa, który przekształca się w burzowego cumulonimbusa. Wówczas może pojawić się silny prąd zstępujący. Uderzając o powierzchnię lądu lub morza, ten szkwał rozbija się na wszystkie kierunki, tworząc pierścień zawirowań, które napierają na wszystko wokół z potworną siłą.
zobacz :