Prokuratura bada sprawę dotyczącą m.in. pozwolenia na broń Cezarego Grabarczyka. Sam minister sprawiedliwości odmawia komentarzy w tej sprawie.
Według informatora Gazety Polskiej, policjant, który swoim podpisem potwierdził, że Grabarczyk zdał egzamin przed nim, zrobił to bez obecności ministra, dopuszczając się tym samym poświadczenia nieprawdy.
Wedle informacji „GP” sprawę dotyczącą m.in. egzaminu na pozwolenie na broń ministra, w obawie o brak bezstronności łódzkiej Prokuratury Apelacyjnej, prowadzi Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim.
Na pytania tygodnika ostrowska prokuratura odpowiadała okrężnie i dość wymijająco. Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wlkp. prowadzi wielowątkowe śledztwo dotyczące nieprawidłowości w działaniach kierownictwa jednego z wydziałów Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Jeden z wątków obejmuje sprawdzenie prawidłowości przeprowadzania egzaminów związanych z wydawaniem pozwolenia na broń – napisał Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego.
W artykule Piotra Lisiewicza czytamy również, że pytania m.in. o podpis policjanta i podejrzenie popełnienia fałszerstwa również zostały potraktowane wymijająco.
Także Komendę Wojewódzką Policji w Łodzi zapytaliśmy wyłącznie o sprawę ministra Grabarczyka. Pytaliśmy: „Czy jest prawdą, że policjant, który własnym podpisem potwierdził fakt, iż minister zdał egzamin, został zwolniony ze służby?” oraz „Jakie znane Państwu dowody potwierdzają podejrzenie, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa fałszerstwa?”. W związku z prowadzonym przez prokuraturę śledztwem nie jestem upoważniona do udzielania informacji objętych postępowaniem przygotowawczym – napisała podinspektor Joanna Kącka, rzecznik komendy. Dodała, że „działania policji wykonywane były przez Biuro Spraw Wewnętrznych KGP”.
Co więcej, minister Grabarczyk także zlekceważył dziennikarzy i na pytania odpowiadał krótko, bez szczegółów, raczej zaciemniając obraz sprawy, niż go rozjaśniając.