W negocjacjach dotyczących zastąpienia podatku od aut spalinowych dopłatami do kupna samochodów elektrycznych, także tych używanych, główną rolę odegrał Krzysztof Bolesta – wiceminister klimatu z ramienia Polski 2050. Doszło tu do podwójnego konfliktu interesów. Po pierwsze – Bolesta od lat znany jest jako lobbysta aut elektrycznych. Po drugie – na dopłatach dla Polaków skorzystają niemieccy posiadacze używanych elektryków. A to właśnie Niemcy finansują organizację, w której skład wchodziła fundacja związana z Bolestą - pisze Grzegorz Wierzchołowski w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska".
To nie były łatwe rozmowy z Komisją, ale mamy to! Zamiast podatku od posiadania aut spalinowych – nowe dopłaty do elektryków z KPO [Krajowego Planu Odbudowy]. Szczególne podziękowania dla Krzysztofa Bolesty i zespołów Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej oraz Ministerstwa Klimatu i Środowiska za wspólne negocjacje” – napisał 30 kwietnia na portalu X Jan Szyszko, sekretarz stanu w resorcie funduszy.
Ku zdziwieniu wielu ekspertów – dopłaty w Polsce obejmą zarówno nowe, jak i używane auta elektryczne. Co więcej, jak zauważył „Puls Biznesu”, na dopłaty do używanych elektryków rząd Donalda Tuska ma wydać niemal dwa razy więcej niż na te do nowych.
Tymczasem jeszcze w marcu 2024 roku w rozmowie z „Rzeczpospolitą” sam Krzysztof Bolesta – pytany o ewentualne dopłaty do używanych aut elektrycznych – zapowiadał zupełnie co innego: „Jeśli zaczniemy stymulować rynek używanych samochodów, zjadą do nas stare auta, jakieś nissany pierwszej generacji z bateriami na przejechanie 20 km, które później będziemy musieli utylizować”.
Kto kupi elektro-graty
Co takiego stało się między marcem a kwietniem 2024 roku, że przedstawiciel polskiego rządu – główny specjalista od tego zagadnienia – zmienił zdanie o 180 stopni na temat dopłat do używanych elektryków?
Wiele wskazuje na to, że kluczowe w „negocjacjach” z Komisją Europejską okazały się informacje płynące z Niemiec, a być może także spotkanie Krzysztofa Bolesty (25 kwietnia 2024 roku) z Jörgem Kukiesem, sekretarzem stanu w niemieckim Urzędzie Kanclerskim, jednym z najważniejszych doradców Olafa Scholza („Spiegel” nazwał Kukiesa nawet „drugim mózgiem” kanclerza).
Otóż na początku 2024 roku niemiecka telewizja państwowa Tagesschau informowała: „Rynek używanych samochodów elektrycznych w Niemczech umarł. (...) Według Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego, w ubiegłym roku w Niemczech sprzedano zaledwie około 97 tys. używanych samochodów elektrycznych. To zaledwie 1,6 proc. całego rynku samochodów używanych. Jaki jest powód tego sceptycyzmu? Jeden powód: wysokie ceny. 23 listopada używane samochody elektryczne były oferowane na platformie mobile.de średnio za około 38 tys. euro – to prawie o 10 tys. euro więcej niż średnia cena używanych samochodów z silnikiem Diesla lub benzyną”.
Tak się składa, że dopłaty do używanych elektryków proponowane przez rząd Donalda Tuska niemal pokrywają się ze wskazaną przez Tagesschau różnicą – mają wynosić do 40 tys. zł (za to do zakupu nowego auta elektrycznego dopłata wynosić może maksymalnie... 30 tys. zł). Ogólnie wielkość budżetu na dopłaty do zakupu używanych samochodów elektrycznych to aż 374 mln euro, czyli 1,5 mld zł.
Cały tekst do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska".
#GazetaPolska NOWY NUMER: Dopłacimy do starych niemieckich elektryków. Rząd #Tusk.a będzie ratował #Berlin❗️
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) May 29, 2024
Czytaj więcej 👇🏻https://t.co/XX99rThYco