Aktywiści LGBT nieustraszenie protestują pod siedzibą „Gazety Polskiej”. Dziś niespodziewanie (nawet dla nich!) pojawił się człowiek-robot. Po proteście spotkali się w okolicznej kawiarni, gdzie dyskutowali nt. przyszłych poczynań protestów. Padła inicjatywa zaproszenia na event… „New York Times”!
Do tej pory manifestacje aktywistów LGBT na ul. Filtrowej w Warszawie nie przebiegają z zadowalającą dla nich frekwencją. Jedynymi mediami które relacjonują protesty, są media Strefy Wolnego Słowa.
Co więcej, dzisiejszą manifestację "przykrył" medialnie... przedstawiciel społeczności LGBT-R, czyli człowiek-robot. "LGBT-R to ja" - powtarzał, przyciągając uwagę zarówno dziennikarzy, jak i przechodniów. Zmieszani i zaskoczeni aktywiści nie wiedzieli, jak zareagować na tę nieoczekiwaną wizytę.
Jak ustalili dziennikarze portalu niezalezna.pl, aktywiści spotkali się w kawiarni, gdzie dyskutowali nad kształtem kolejnych manifestacji. Padła nawet nazwa redakcji: "New York Times". Współpracownika tego właśnie dziennika mają zawiadomić aktywiści.
„Uczestnicy protestu pod siedzibą "Gazety Polskiej" są bardzo rozczarowani zerowym w zasadzie zainteresowaniem ich sprawą ze strony lewicowo-liberalnych mediów w Polsce. Krajowi dziennikarze, którzy teoretycznie powinni sympatyzować z ich działaniami, ani nie przychodzą na manifestacje, ani ich nie opisują. Dlatego receptą na tę frustrującą sytuację ma być nadanie rozgłosu pikiecie poprzez prasę zagraniczną” – czytamy na portalu niezalezna.pl.