– Straty Skarbu Państwa są piętrowe. Po pierwsze sprzedaliśmy pakiet akcji poniżej wartości. Były wycenione na 31 złotych zamiast minimum 36 złotych. Drugie piętro tych strat wiąże się z tym, że państwo traciło kontrolę nad strategiczną spółką. W związku z tym należy brać jeszcze cenę dodatkową za uzyskanie kontroli nad spółką. Trzecia rzecz, to kwestia dywidendy, która leżała w kasie gotowa do wypłaty podmiotom, wśród których były podmioty spółki Skarbu Państwa – skomentowała sprawę prywatyzacji Ciechu dziennikarka śledcza Telewizji Republika Anita Gargas.
Przypomnijmy, że wczoraj funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego wkroczyli do siedziby spółki Kulczyk Holding i spółki Ciech S.A. oraz do mieszkań byłego prezesa spółki Ciech S.A. i jego zastępcy. Śledztwo CBA i prokuratorów dotyczy nieprawidłowości związanych z prywatyzacją spółki Ciech S.A. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziennikarka przypomniała, że Jan Kulczyk kupił akcje Ciechu na kredyt. Według niej, to mechanizm znany od 1989 roku, kiedy "nomenklatura robiła skoki właśnie pod zastaw”. – Ten system działał tylko dla wybrańców, ale podobnie funkcjonował w czasach rządów PO – powiedziała.
"Tych afer jest pewnie więcej"
Gargas zwróciła również uwagę, że sprzedaż Ciechu miała być wybadaniem nastrojów społecznych i politycznych, jak daleko można się posunąć w różnego rodzaju "dealach", o czym była mowa na opublikowanych taśmach. – Jest determinacja, aby odpowiedzialnych pociągnąć przed sąd tj. postawić zarzuty tym, którzy narazili Skarb Państwa na straty. Tych afer jest pewnie więcej. Przypomnę, że w grę wchodzą stocznie, afera z Katarem, z kopalniami. Przypomnę fragment taśm, że wszyscy się cieszyli z tego, że Kamiński został odwołany z funkcji szefa CBA i ubolewali nad tym, że tak późno, bo afery nie ujrzałyby światła dziennego – skomentowała.
Gargas: Graś podpowiadał, gdzie i kto ma wejść na jakieś stanowisko
Dziennikarka odniosła się również do roli w aferze taśmowej Pawła Grasia, czyli prawej ręki Donalda Tuska. Jej zdaniem, to rozgrywający na styku polityki i biznesu, który podpowiadał byłemu premierowi i w jego imieniu załatwiał sprawy z biznesem. – Podpowiadał, gdzie i kto ma wejść na jakieś stanowisko. To ten, który załatwiał kumplom Tuska intratne stanowiska. Niektórzy wchodzili na stanowiska prezesów, aby odejść po kilku miesiącach i wziąć wielkie odprawy – dodała.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: