Gargas: Nie dajmy się zmanipulować dokumentom, które budzą wątpliwości
Nie dajmy się zmanipulować dokumentom, które wyglądają na poważne, ale pozostawiają wiele wątpliwości – mówiła o opublikowanych przez Naczelną Prokuraturę Wojskową stenogramach z wieży kontrolnej smoleńskiego lotniska Anita Gargas.
Anita Gargas wyjaśniała, na podstawie jakich dowodów prokuratura formułowała swoje wnioski.
– Jednostka, która zajmowała się badaniem nagrań pracowała na próbkach głosów dostarczonych przez Rosjan, polska strona nie pofatygowała się, żeby samodzielnie pobrać próbki – stwierdziła. – Pracowano więc na bliżej nieokreślonych głosach – tłumaczyła.
Podkreśliła również, że stenogramy zawierają wiele miejsc nierozszyfrowanych, ale mimo to da się z nich odczytać kilka przydatnych informacji.
– Około 15-20 min przed lądowaniem, Jak-40 otrzymał informację od wieży kontroli lotów: widzialność 4 km i zamglenie, po kolejnych 15-20 minutach, kiedy samolot zbliżał się do Smoleńska widzialność wynosiła 1,5 km – to są warunki minimalne do lądowania, załoga pytała wieżę o zgodę na podejście i ją dostała – wyjaśniała.
Zaznaczyła przy tym, że w przypadku polecenia odejścia na drugi krąg sytuacja nie wyglądała już tak klarownie. Komenda odejścia na drugi krąg, zdaniem Gargas, nie była skierowana do konkretnego samolotu. Przed wydaniem polecenia nie posłużono się oznaczeniem samolotu, do którego miało być kierowane. – Cała ta sytuacja ma dziwne tło. Jeżeli wieża chce, żeby samolot odszedł na drugi krąg, a jego piloci nie reagują na polecenie, to powtarza się komendę kilkakrotnie, kierując ją do konkretnego odbiorcy – mówiła. Tymczasem taka komenda padła tylko raz.
Gdyby działał magnetofon Jaka-40…
Anita Gargas przybliżała, w jakich okolicznościach wylądowała załoga Jaka-40. Tłumaczyła, że piloci usiedli na ziemi na resztkach paliwa i przy niemal rozładowanych akumulatorach. Żeby dojechać do miejsca, w którym mogą zatankować samolot i naładować agregaty, musieli oszczędzać energię.
– Por. Artur Wosztyl zadecydował, żeby wyłączono nagrywanie magnetofonu w kabinie pilota – mówiła. – Niestety to spowodowało, że nie znamy dziś zapisu ostatnich chwil lotu Tu-154m – ubolewała.
– Por. Wosztyl nie tylko słyszał rozmowę Tupolewa z wieżą, ale w dodatku przesłuchał nagrania prokuratury, natomiast ten magnetofon wtedy nie pracował. Gdyby urządzenie wtedy działało, dysponowalibyśmy dowodem, którego nie mogłaby spreparować strona rosyjska, tak, jak to zrobiła z czarnymi skrzynkami Tu-154m – stwierdziła.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Wosztyl: Wieża wydała komendę zejścia do 50 m. Prokuratura: nie było takiej komendy
Mec. Pszczółkowski: Prokuratura nie zbadała autentyczności głosów rosyjskich kontrolerów
Prokuratura opublikowała tylko nagrania z wieży smoleńskiego lotniska