Gadowski: Marek Karp swoją działalnością w Ośrodku Studiów Wschodnich wyręczał polski wywiad
— Do dziś nie wiemy komu mogło zależeć na śmierci Karpia. Hipotez może być kilka. Jedna z nich mówi o tym, że wszedł w drogę takiemu potężnemu oligarsze rosyjskiemu Rybowlewowi — powiedział dziennikarz śledczy Witold Gadowski, który wystąpił w "Grach Tajnych Służb". Najnowszy odcinek był poświęcony tajemniczej śmierci Marka Karpia.
Marek Karp był historykiem i sowietologiem. Założył i działał jako wieloletni dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich. Podczas pobytu w Wielkiej Brytanii współpracował ze Stanisławem Swianiewiczem - sowietologiem i pracownikiem przedwojennego Instytutu Naukowo-Badawczego Europy Wschodniej. W 1988 r. kupił zrujnowany dwór szlachecki w Ludwinowie, który odrestaurował i w którym zamieszkał. Zasiadał w konwencie Ruchu Stu. Był ekspertem Platformy Obywatelskiej w sprawach dotyczących polityki wschodniej.
— Marek wyjechał do Londynu. Tam spotkał prof. Swianiewicza. To jeden z polskich bohaterów. Nie trafił do Katynia - przeżył. To spotkanie z prof. Swianiewiczem zaowocowało tym, że pan prof. przekonał Marka, że trzeba założyć rodzaj ośrodka wspierającego polską myśl polityczną o informacje pochodzące ze wschodu — powiedział Andrzej Komorowski, przyjaciel Marka Karpia.
„Do dziś nie wiemy komu mogło zależeć na śmierci Karpia”
— Marek Karp zdecydował się stworzyć Ośrodek Studiów Wschodnich. To był jego autorski projekt. To było niezbędne jego zdaniem do funkcjonowania niepodległego państwa polskiego. Rzeczywiście miał rację. Ten ośrodek za jego czasów rozwinął się w ważną placówkę studiów i analiz - pozyskiwania wielu cennych informacji. Właściwie wyręczał polski wywiad — powiedział dziennikarz śledczy Witold Gadowski.
— Do dziś nie wiemy komu mogło zależeć na śmierci Karpia. Hipotez może być kilka. Jedna z nich mówi o tym, że wszedł w drogę takiemu potężnego oligarsze rosyjskiemu Rybowlewowi. To jest bardzo bogaty człowiek - kupił klub piłkarski, kupił wyspę swojej córce. Rybowlew to był król nawozów sztucznych. Potrzebował wygodnego przeładunku w Polsce. Marek Karp wszedł w spółkę i dysponował bocznicą kolejową do której dochodziły tory. To był bardzo łakomy kąsek. Tam zaczęły się różne gry — podkreślił Gadowski.
— Spotykałem się z Markiem Karpiem jak tylko mogłem w Warszawie. Marek był doradcą w mojej firmie ze względu na to, że miał ogromną wiedzę na temat rynków wschodnich, jak również o potencjalnych zagrożeniach z jakimi można się tam spotkać. Miał on bardzo wiele dobrych pomysłów i projektów gospodarczych, które okazały się bardzo trafne — powiedział Mirosław Ciełuszecki, biznesmen z Podlasia, przyjaciel Marka Karpia.