W dzisiejszym numerze „Gazety Polskiej” pojawił się duży artykuł na temat tego co łączy gen. Krzysztofa Bondaryka, szefa ABW za rządów PO i PSL z mafią pruszkowską. Temat ten, w programie „Rozmowa Ściśle Jawna”, w rozmowie z Piotrem Nisztorem, przedstawił redaktor Witold Gadowski. – Materiał jest sensacyjny, ale dotyczy przeszłości. Mnie zawsze interesuje to jak przeszłość wpłynie na przyszłość. Sprawa nie jest skończona – rozpoczął Witold Gadowski.
W 2008 r. Krzysztof Bondaryk był już szefem ABW, pojawił się wtedy tajemniczy biznesmen, który spotkał się z pułkownikiem Łuczakiem, jednym z najbardziej zaufanych ludzi Bondaryka i rozpoczął współpracę z ABW. Jak historia skończyłaby się gdyby organy państwa działały poprawnie? – Historia skończyłaby się tak, że współpracownik, który został oficjalnie wciągnięty do współprac zostałby aresztowany za wyłudzenia – odpowiada gość Piotra Nisztora.
Artykuł dotyczy lat 2008 – 2015, gdy opisywany człowiek jako współpracownik ABW, a później CBA, był odpowiedzialny za ochronę jednego z biznesmenów hazardowych, który w tym okresie mógł zarobić nawet 15 miliardów złotych. Równocześnie człowiek ten zasiadał na ławie oskarżonych z 16 ciężkimi zarzutami kryminalnymi. – Ten człowiek dostarczył wiarygodne informacje, który przyczyniły się do realizacji i sukcesów. Zyskał on pewien stopień zaufania, awansował też w hierarchii wewnętrznej. Stał się zaufanym informatorem i źródłem. W pewnym momencie ogon zaczął kręcić psem, to współpracownik wskazywał pola działania. ABW i CBA były wykorzystywane jako narzędzia w dużo bardziej skomplikowanej grze. Wygląda na to, że mechanizm był prosty – eliminacja konkurencji. Mamy informacje wewnętrzne od świadka z którym pracujemy, przekazujemy go służbom, służby mają sukces, a ja mam informacje ze służb, łącze je z tym co wiem i mogę włączyć je w swoje działania mając przewagę nad konkurencją. Ten człowiek nie zniknął, istnieje nadal i myślę, że będzie autorem ciekawej operacji, której nie wiem, czy polskie służby są w stanie przeciwdziałać. To wejście w duży biznes teraz, już za czasów nowych władz – stwierdza Gadowski.
"Metoda jest płacenie kieszonkowego postaciom ze świata publicznego"
Czego może dotyczyć ten interes? – Istnieje komponent paliwowy w tej grupie. Jeden z członków tej grupy był „królem” oleju napędowego ze wschodu. Jedna z operacji, myślę, że skoncentruje się na na branży hazardowej. Jak wpływowa jest to grupa może świadczyć o tym fakt, że w czasach koalicji PO-PSL, gdzie wszechwładny poseł Bury wszedł w konflikt z człowiekiem z tej grupy, skończyło się na tym, że ma poważne problemy do dziś. W kwestii Jana Burego – kto z tych baronów PO-PSL nie ma czegoś na sumieniu? Poseł Bury nie wyróżnia się na tle paru innych postaci, które również mogłyby być objęte tego typu śledztwami. Wokół nich mogłyby być opisywane inne układy, takie jak układ podkarpacki. Nie neguję, że poseł Bury coś na sumieniu ma, natomiast genezą jego kłopotów nie jest to, że robił coś co wyszło na światło dziennie i co jest niepochlebne. Genezą jego kłopotów jest konflikt z bardzo ważnym człowiekiem z grupy, która ciągle działa – dodaje publicysta.
Jak działają tego typu grupy? – Mechanizm jest bardzo prosty. Z jednej strony mamy swojego człowieka, bądź też ludzi w służbach. Inicjujemy akcję służb tam, gdzie ktoś nam zagraża. Eliminujemy konkurentów, a z drugiej strony pozyskujemy informacje ze służb do własnej działalności. To jeden człon działania, drugi to płacenie kieszonkowego postaciom ze świata publicznego, które potem za nami lobbują. Wyciągamy je na eksponowane pozycji i zyskujemy większe możliwości – zakończył Witold Gadowski.