"GW" i "babcia" alarmują: przerobili klasy na konfesjonały, bo szkoła teraz spowiada!
Tak, tak. Na Ursynowie, w stolicy Lemingradu, wdarł się ciemnogród i religianckie zuuuoo. W Szkole Podstawowej nr 343 im. Matki Teresy z Kalkuty (tak, tak drodzy laicyzatorzy, taka patronka wdarła się do szkoły w Warszawie, tak jakby nie można szkoły nazwać imieniem Róży Luksemburg) odbywają się rekolekcje. A w salach księża spowiadają dzieci - pisze Tomasz Terlikowski.
Zagrzmiała więc „Wyborcza” i opublikowała wielki tekst pod straszliwym tytułem: „Szkoła spowiada dzieci|”, który zaczyna się od przerażającego stwierdzenia, że… „klasy zostały zamienione na konfesjonały”. Wszystko zaczęło się zaś od donosu babci (hmm, jakoś dziwnie w to nie wierzę, i podejrzewam, że babcią jakiś młody wice-Michnik był), która oburzona być miała faktem, że dzieci spowiadane były w klasach. „Jestem tym oburzona właśnie jako osoba korzystająca z sakramentów. To jakiś absurd. Boże, wróć nam świecką szkołę” - miała napisać babcia.
I właśnie to wezwanie pozwala przypuszczać, że babcia raczej babcią nie jest, a jeśli z jakichś sakramentów korzysta, to raczej z masońskich czy innych satanistycznych. Gdyby bowiem korzystała ze spowiedzi, to wiedziałaby, że dzieci mogą być spowiadane w każdym miejscu, konfesjonał nie jest ani warunkiem, ani elementem spowiedzi, a jedyne, co potrzeba, by sakrament był ważny, to obecność kapłana, wyznanie grzechów, szczery za nie żal. Nic więcej. Osoba korzystająca z sakramentów (swoją drogą język też pokazuje, że „babcia” nie ma pojęcia o sakramentach) wiedziałaby też, że dla wielu dzieci prościej jest wyspowiadać się w szkole (szczególnie, że jest to szkoła integracyjna), niż gnać do kościoła. I nie sądzę, by jej to przeszkadzało. Osoba realnie wierząca nie modliłaby się też raczej o powrót świeckiej szkoły, bo ta ostatnia jest wymysłem komunistów, a wcześniej rewolucjonistów, którzy ludzi „korzystających z sakramentów” masowo mordowali.
Jeszcze zabawniejsze są inne elementy tekstu, który ma wywołać zgrozę ateistów. Kpiną z wiedzy wydaje się sugestia, że sale przerobiono na konfesjonały (bo tego nie zrobiono), czy że szkoła spowiada (bo spowiada kapłan). A rozbawienie budzą zapewnienia burmistrza Ursynowa, który uspokaja atmosferę, zapewniając, że pani dyrektor nie zgodziła się na przyniesienie do szkoły „tradycyjnych konfesjonałów”. I pomijając już fakt, źe „tradycyjny konfesjonał” brzmi tam, jak „dyby”, to trudno sobie wyobrazić, by ktoś chciał przynosić konfesjonały. Ciężkie są one bowiem straszliwie, niewygodne do przenoszenia i do samego aktu spowiedzi zbędne. Ulga zatem jest fałszywa.
Ale żarty na bok. Tak się bowiem składa, że ten tekst to kolejny z cyklu artykułów, który „Wyborcza” poświęca rekolekcjom. A ich celem jest wyrzucenie rekolekcji ze szkół i przywrócenie ich laicyzatorom. I dlatego trzeba bronić szkoły i parafii, które rekolekcje zorganizowały. I cieszyć się, że są dyrektorzy, którzy na spowiedź w klasach szkolnych się zgadzają.
Tomasz P. Terlikowski