W całym kraju policjanci, którzy rozpoczynali pracę jako milicjanci, rezygnują z funkcji komendantów różnych szczebli - czytamy w najnowszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie". – Po 1 stycznia takie osoby nie powinny już być na kierowniczych stanowiskach – zapowiada mł. insp. Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.
Dawni funkcjonariusze komunistycznych służb – przy wsparciu politycznych obrońców – oburzyli się na zapowiedź ustawy dezubekizacyjnej, która odbierze im emerytalne przywileje. Szefostwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji jednak realizuje złożone wcześniej deklaracje, mające na celu przywrócenie elementarnego poczucia sprawiedliwości. Jedna z nich jest zresztą na finiszu.
– Nastąpiła zmiana pokoleniowa, więc dlaczego mamy ciągle awansować tych, którzy zaczynali w MO? – zapowiedział jeszcze w grudniu zeszłego roku w rozmowie z PAP-em wiceminister Jarosław Zieliński. Dotyczyło to ponad czterystu osób, które do niedawna były komendantami lub naczelnikami, a służbę rozpoczęły przed 6 kwietnia 1990 r.
– Nie chodzi o odejście ze służby, ale o awanse i pełnienie kierowniczych stanowisk – tłumaczy „Codziennej” młodszy inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji. Najprawdopodobniej jednak nie trzeba będzie nikogo odwoływać, bo dawni milicjanci sami składają raporty i rezygnują ze stanowisk. Mają czas do końca roku. Co ważne, nie ma żadnego zagrożenia, że w jakimś mieście nagle nie będzie miał kto kierować stróżami prawa.
– Najczęściej zastępcami są funkcjonariusze, którzy rozpoczynali służbę już w policji. Przekazanie obowiązków następuje więc płynnie – podkreśla rzecznik KGP.
Artykuł autorstwa Grzegorza Brońskiego dostępny jest w najnowszym wydaniu (9.12.2016) dziennika "Gazeta Polska Codziennie".