Tę informację podajemy za portalem wpolityce.pl. „Polski rząd depcze nie tylko polskie, ale także unijne prawo. To zagraża demokratycznym podstawom związku państw. Bruksela musi się bronić, ma w rękach odpowiednie środki” - stwierdził na łamach „Welt am Sonntag” Philipp Fritz. Niemiecka prasa twierdzi, że „Polska już wykorzystała rabat przyznany jej za rolę w wojnie Rosji z Ukrainą”.
Warszawski korespondent „Welt am Sonntag” Philipp Fritz (nomen omen jego "spolszczone" nazwisko było stosowanym powszechnie w Polsce określeniem Niemców), odnosząc się do kwestii komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów przekonywał, że przyjęcie tej ustawy przywołało „atmosferę procesów pokazowych w czasach stalinowskich”. Komisja Europejska - jak wskazywał - zareagowała bardzo szybko, zapowiadając wszczęcie postępowania przeciwko Polsce.
- Władze Polski są bardzo zaskoczone. Wielu przedstawicieli obozu rządowego spodziewało się konsekwencji dopiero po wyborach parlamentarnych na jesieni — czytamy na łamach „Welt am Sonntag”. Autor przypomniał też, że w wyroku ogłoszonym przez TSUE stwierdzono, że zmiany w polskim wymiarze sprawiedliwości z grudnia 2019 roku naruszyły unijne prawo.
- Wyrok TSUE i reakcja KE na „lex Tusk” dowodzą, że UE „nie ustąpiła i nie będzie ustępować Polsce i że skończył się rabat, z którego rząd w Warszawie korzystał w pierwszych miesiącach po rosyjskiej inwazji na Ukrainę” — napisał niemiecki dziennikarz dodając, że wypłata 36 mld euro z KPO dla Polski jest „niemal nie do pomyślenia”.
Na łamach „Welt am Sonntag” możemy przeczytać również, że Bruksela doceniła zaangażowanie Polski w pomoc broniącej się przed rosyjską agresją Ukrainie, ale polski rząd „nie wykorzystał jednak tego momentu”.
- Nie był i nie jest w stanie lub nie chce przekształcić pozytywnej roli wobec Ukrainy w konstruktywną politykę wobec Europy i do rozwiązania konfliktu o praworządność. W Brukseli, a także w Waszyngtonie przestano zwracać uwagę na Polskę. Amerykanie jako pierwsi wyraźnie skrytykowali lex Tusk — napisał Fritz dodając, że „zachodni partnerzy Polski już nie widzą powodów, dla których mieliby powstrzymywać się z krytyką wobec Polski. To dobrze”.
- Polski rząd depcze od lat nie tylko polskie prawo, lecz także prawo UE. Unia nie może występować jako wspólnota demokratycznych państw, jeżeli nie jest demokratycznie skonsolidowana. Nie tylko jej członkowie, ale także jej przeciwnicy nie będą traktowali jej poważnie. KE musi być teraz wobec Polski twarda. Może tego dokonać okazując pewność siebie, gdyż dysponuje instrumentem władzy jakim są pieniądze. A te są, jak wiadomo, najbardziej skuteczne — oświadczył Fritz na łamach „Welt am Sonntag”.
Jak widzimy, atak Niemiec na Polskę trwa. Po kwestionowaniu niemieckiej odpowiedzialności za ludobójstwo w czasach II wojny światowej, po odmowie zwrotu licznych dzieł sztuki (i nie tylko), po kwestionowaniu granicy na Odrze i Nysie (a ostatnio nawet przedwojennej granicy polsko-niemieckiej), po serii skandalicznych wypowiedzi osób publicznych - poza m.in. politykami i dziennikarzami, w tym gronie znalazł się nawet ambasador RFN w Warszawie - po tym wszystkim (a lista jest bardzo długa), Niemcy już otwarcie wzywają do zagłodzenia i zniszczenia Polski i zastąpienia obecnych władz naszego kraju powolnymi im marionetkami. Niemcy przestały się kryć, pokazują, czym faktycznie jest to państwo i rządzące nim "elity".
Powinniśmy wyciągnąć z tego wnioski. A z herr Fritzem jak najszybciej się pożegnać - i nie mówić mu "do widzenia"!