Lublin na skraju finansowej zapaści? Deficyt w 2025 roku podwojony, a dług miasta bije rekordy
Rada Miasta Lublin zajmuje się projektem radykalnej nowelizacji budżetu na 2025 rok. Dane robią piorunujące wrażenie: deficyt budżetowy miasta ma wzrosnąć z planowanych ok. 140 mln zł do blisko 288 mln zł. To oznacza podwojenie dziury budżetowej w ciągu roku. W konsekwencji całkowite zadłużenie Lublina przekroczy 2,6 mld zł – najwyższy poziom w historii. Dokumenty finansowe ujawniają ponadto spadek dochodów miasta o około 100 mln zł oraz skok wydatków o ponad 38 mln zł, co razem winduje deficyt do rekordowej wysokości. W wieloletniej prognozie finansowej rosną koszty obsługi długu i pogarszają się kluczowe wskaźniki – zadłużenie Lublina sięga już prawie 85% rocznych dochodów miasta. Sytuacja jest alarmująca, a władze miasta (rządzonego przez Platformę Obywatelską) zostały zasypane krytyką za doprowadzenie finansów do takiego stanu.
Lawinowy wzrost deficytu i dług ponad 2,6 mld zł
Projekt uchwały budżetowej przygotowany przez lubelski Ratusz zakłada drastyczne zwiększenie planowanego na 2025 rok deficytu. Jeszcze w uchwale uchwalonej pod koniec 2024 r. planowano dziurę budżetową na poziomie ok. 149,6 mln zł. Teraz jednak miasto przyznaje, że zabraknie dodatkowych 138,2 mln zł, co wywinduje deficyt do 287,75 mln zł. Taka zmiana oznacza, że Lublin wyda w 2025 r. niemal 290 mln zł więcej, niż zdoła zebrać w dochodach. Dla porównania – deficyt zaplanowany na rok 2024 wynosił 159 mln zł przy budżecie około 3,21 mld zł wydatków. Obecna korekta sprawia zatem, że dziura finansowa miasta jest o ponad sto milionów większa niż rok wcześniej.
Jeszcze bardziej niepokojąco wygląda trend zadłużenia. W rezultacie zmian w budżecie 2025 łączny dług Lublina osiągnie 2,611 mld zł. To kwota astronomiczna – dla porównania na koniec 2024 r. zadłużenie miasta planowano na 2,24 mld zł, co i tak już budziło obawy. Sytuacja finansowa miasta jest bowiem dramatyczna – jak celnie ujęto w jednej z analiz, budżet Lublina spina się już tylko dzięki kolejnym emisjom obligacji oraz podwyżkom opłat lokalnych. Zadłużenie na poziomie ponad 2,6 mld zł odpowiada niemal 85% rocznych dochodów miasta (ponad 84,9% według prognozy na 2025 r.), podczas gdy jeszcze dekadę temu przekroczenie 60% uważało się za granicę bezpieczeństwa. Dziś co prawda formalnie obowiązuje inny wskaźnik zadłużenia, ale skala zobowiązań Lublina i tak budzi poważny niepokój.
– Chyba już można mówić o bankructwie Lublina. Lubelski Ratusz stracił kontrolę nad finansami Miasta, czego dowodzi listopadowa nowelizacja budżetu miasta i podwojenie deficytu na rok 2025. Jednocześnie Lublin unika pieniędzy leżących dosłownie na ulicy, mianowicie wprowadzenia uchwały krajobrazowej i opłaty reklamowej od nośników reklamowych oraz zwiększonej stawki podatku od pustostanów deweloperskich. Jeśli zadłużenie będzie się zwiększać w takim tempie to w najbliższej przyszłości należy się spodziewać radykalnego zwiększenia podatków lokalnych bądź ograniczenia usług publicznych, np. poprzez zmniejszenie liczby kursów miejskich autobusów – komentuje lubelski radny Tomasz Gontarz (Prawo i Sprawiedliwość).
Emisja obligacji i nowe kredyty – rozpaczliwe łatanie dziury
Jak władze Lublina zamierzają pokryć niemal 288-milionowy deficyt? Odpowiedź jest prosta: długiem. W projekcie uchwały zapisano, że źródłami pokrycia deficytu będą nowe przychody pochodzące głównie z emisji obligacji komunalnych oraz zaciągnięcia pożyczek. Konkretnie, plan zakłada wyemitowanie dodatkowych obligacji na kwotę aż 161,73 mln zł oraz zaciągnięcie pożyczek na 117,55 mln zł. Innymi słowy, miasto chce pożyczyć kolejne ćwierć miliarda złotych, by zasypać rosnącą dziurę budżetową. Dla porządku wymieniono też drobniejsze źródła: łącznie ok. 8,47 mln zł ma pochodzić z tzw. wolnych środków na rachunku (niewykorzystane środki z lat ubiegłych, w tym fundusze UE). To jednak kropla w morzu potrzeb – lwia część deficytu zostanie sfinansowana poprzez nowe zadłużanie miasta.
Więcej o sytuacji w Lublinie: Lubelski Ratusz chroni deweloperów? Miasto rezygnuje z milionów z podatku od pustostanów
Tak duża emisja obligacji nie bierze się znikąd. Już w grudniu 2024 r. Rada Miasta dała „zielone światło” na wyemitowanie w 2025 roku obligacji komunalnych o łącznej wartości 300 mln zł, o czym donosił Kurier Lubelski. W założeniu miały one posłużyć zarówno sfinansowaniu deficytu budżetu 2025 (wówczas planowanego jeszcze na znacznie niższym poziomie), jak i spłacie wcześniej zaciągniętych zobowiązań. Według ówczesnych założeń deficyt 2025 wynosić miał 133,4 mln zł, zaś zadłużenie miasta na koniec roku sięgnąć 2,47 mld zł. Stało się jednak jasne, że te prognozy były zbyt optymistyczne. Teraz, po kolejnych zmianach, emisja obligacji posłuży głównie pokryciu powiększającej się dziury budżetowej zamiast inwestycji rozwojowych. Co więcej, oprócz obligacji miasto zamierza ratować się kolejnym ogromnym kredytem – 100 mln zł nowej pożyczki zostało właśnie wprowadzone do planu finansowego. Łączny limit zadłużenia (kredyty, pożyczki i obligacje razem) podnosi się w budżecie Lublina do niemal 600 mln zł na 2025 r., co pokazuje skalę finansowej operacji ratunkowej.
W praktyce Lublin brnie więc dalej w politykę zadłużania – niczym zadłużony po uszy kredytobiorca, który zaciąga kolejną pożyczkę na spłatę poprzednich i bieżące wydatki. Nawet skarbnik miasta Lucyna Sternik przyznawała radnym, że emisja obligacji to bardziej elastyczna alternatywa wobec kredytu bankowego, pozwalająca negocjować warunki spłaty. Tyle że niezależnie od formy zobowiązania, dług pozostaje długiem – do spłacenia w przyszłości wraz z odsetkami. W przypadku wspomnianych obligacji 300-milionowych wykup rozłożono na lata 2031–2039, czyli rachunek za obecną politykę finansową wystawi się kolejnym pokoleniom lublinian. Już teraz obsługa wcześniej zaciągniętych długów kosztuje majątek: w budżecie 2024 zaplanowano 270 mln zł na spłatę rat kredytów, wykup obligacji oraz same odsetki. To kwota równa niemal 1/12 wszystkich rocznych wydatków miasta! Co prawda część tej sumy (ok. 60 mln) mogła nie być wliczana do wskaźników zadłużenia dzięki ustawowym wyłączeniom, ale realnego obciążenia kasy miejskiej to nie zmniejsza. Nad Lublinem wisi zatem widmo spirali zadłużenia – coraz większe kredyty zaciągane, by spłacać stare długi i finansować bieżące potrzeby.
Dramat w miejskiej kasie – 100 mln mniej z „drenażu” spółek miejskich
Co doprowadziło do aż takiego pogorszenia sytuacji budżetowej? Po stronie dochodów miasta nastąpił gwałtowny ubytek planowanych wpływów. Projekt nowelizacji budżetu wskazuje na zmniejszenie dochodów o 99,99 mln zł względem pierwotnego planu. Jak podaje portal Jawny Lublin, kluczowa pozycja to 100 mln zł „wynagrodzenia za umorzone udziały i akcje” w dwóch miejskich spółkach – MPWiK i LPEC. Prezydent Krzysztof Żuk chciał w ten sposób „odzyskać” część środków, które miasto kiedyś wniosło do tych firm jako kapitał. Teraz z tego pomysłu się wycofuje – Ratusz tłumaczy to potrzebami inwestycyjnymi spółek (rozbudowa i modernizacja sieci wodociągowej, kanalizacyjnej i ciepłowniczej) oraz „odpowiedzialnym podejściem” do ich finansów. Efekt dla budżetu miasta jest jednak bezlitosny: 100 mln zł znika z planu dochodów, a cała ta kwota wprost powiększa deficyt.
Poza niespełnionymi nadziejami na „deszcz pieniędzy” z miejskich spółek, dochody Lublina obciążają też inne pozycje, które wyglądają na bardzo optymistyczne założenia – jak 20 mln zł wpisane z góry ze sprzedaży akcji Targów Lublin. Sam Ratusz przyznaje dziś, że sprawa jest „otwarta”, a przyszłość spółki dopiero będzie przedmiotem rozmów, co oznacza, że ten dochód również stoi pod znakiem zapytania. Ogólny obraz jest jasny: kasa miejska świeci pustkami, bo zabrakło dużych, jednorazowych wpływów, na których władze zbudowały swój plan. W sytuacji, gdy nadwyżka operacyjna topnieje, a koszty bieżące – zwłaszcza w oświacie – rosną, Lublin zamiast bufora bezpieczeństwa wchodzi w 2025 rok z gigantyczną dziurą budżetową.
Wydatki pod lupą – jakie są przyczyny fatalnej kondycji lubelskiego budżetu?
Równocześnie po stronie wydatków budżet Lublina pęka w szwach. Nowelizacja zakłada zwiększenie planowanych wydatków o kolejne 38,19 mln zł. Z czego wynika ta kwota? Głównym „winowajcą” okazuje się oświata. Miasto musi dołożyć ogromne sumy do utrzymania szkół, przedszkoli i placówek edukacyjnych. W dziale Oświata i wychowanie zaplanowano dodatkowe 38,515 mln zł, z czego aż 38,56 mln zł pójdzie na zwiększenie dotacji dla placówek edukacyjnych prowadzonych przez podmioty inne niż miasto (czyli głównie dla szkół i przedszkoli niepublicznych oraz prowadzonych przez inne organy). Rozbicie tej kwoty pokazuje skalę problemu: 5,4 mln więcej na szkoły podstawowe, 9,95 mln na przedszkola, kolejne miliony na szkoły średnie, specjalne, policealne itd. – praktycznie w każdej kategorii edukacyjnej koszty przekroczyły wcześniejsze założenia. Urzędnicy tłumaczą to skorygowaną metryczką potrzeb oświatowych oraz wzrostem liczby dzieci/uczniów wymagających specjalnej organizacji nauki, a także rosnącą liczbą słuchaczy szkół (np. policealnych). Mówiąc wprost, miasto musiało zwiększyć dotacje dla szkół i przedszkoli, bo okazało się, że subwencja oświatowa i dotacje z budżetu państwa nie pokrywają rosnących kosztów – czy to z powodu podwyżek płac nauczycieli, czy większej liczby uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Prezydent Krzysztof Żuk od lat alarmuje, że Lublin dopłaca setki milionów ze swoich środków do edukacji – i teraz skala tej dopłaty znów rośnie.
Warto podkreślić, że wspomniane dodatkowe 38,56 mln zł na dotacje oświatowe nie są wydatkiem inwestycyjnym, tylko bieżącym. Miasto pożycza więc pieniądze de facto na to, by móc zapłacić bieżące rachunki w oświacie. To sytuacja skrajnie niebezpieczna z punktu widzenia stabilności finansów. Zadłużanie się na wydatki bieżące (kiedyś zabronione, obecnie ograniczane przez tzw. regułę wydatkową) to przyznanie, że Lublin nie jest w stanie zbilansować nawet podstawowych zadań z własnych dochodów. Co gorsza, edukacja to nie jedyna dziedzina z niedoszacowanymi kosztami. W budżecie zwiększono także wydatki na pomoc społeczną, administrację i inne obszary – choć tu w większości przesuwano środki z rezerw lub oszczędności. Przykładowo, prawie 1 mln zł ściągnięto z miejskich rezerw celowych (m.in. zmniejszając fundusz na Europejską Stolicę Kultury 2029) po to, by móc dołożyć do pilniejszych potrzeb. Kilkadziesiąt tysięcy przesunięto na drobne inwestycje dzielnicowe czy remonty zgłoszone przez rady dzielnic – to jednak kosmetyka. Gros nowych wydatków to konieczność utrzymania podstawowych usług publicznych (jak szkoły), na które zabrakło pieniędzy.
Prezydent Żuk próbuje tłumaczyć, że zadłużenie Lublina ma pozytywny aspekt rozwojowy. Gdy radni opozycji (PiS) krytykowali budżet 2024 za wysoki deficyt i narastające długi, włodarz Lublina odpowiadał, iż „dług miasta przyczynia się do jego rozwoju” i że zaciągany jest wyłącznie na inwestycje w wieloletnie plany rozwoju. Niestety, obecna korekta budżetu zadaje kłam tym zapewnieniom. O ile znaczna część poprzednich zobowiązań faktycznie szła na inwestycje (drogi, projekty unijne, infrastruktura), o tyle dodatkowe 138 mln zł deficytu w 2025 r. służy głównie pokryciu wydatków bieżących. Miasto zostało zmuszone pożyczyć pieniądze, żeby zapłacić za edukację, komunikację i bieżące funkcjonowanie – a nie na nowe przedsięwzięcia rozwojowe. Taka sytuacja to sygnał alarmowy wskazujący na strukturalny kryzys finansów Lublina.
Wieloletnia prognoza – obsługa długu pożera budżet, wskaźniki pod kreską
Wraz z nowelizacją budżetu zaktualizowano również Wieloletnią Prognozę Finansową (WPF) Lublina. Niestety, prognozy na kolejne lata również nie napawają optymizmem. Już w 2025 r. relacja długu do dochodów miasta osiągnie wspomniane 84,96% – to poziom nie notowany wcześniej w historii samorządu. Co prawda WPF zakłada potem stopniową poprawę wskaźnika (73,4% w 2026, 65,9% w 2027, 58,9% w 2028, 52,9% w 2029), ale są to wartości wciąż bardzo wysokie. Zakładana poprawa wynika z optymistycznych założeń: miasto prognozuje osiągnięcie w latach 2026–2029 nadwyżek budżetowych (np. już w 2026 r. plan dochodów ma przewyższyć wydatki o ok. 146 mln zł według WPF). Innymi słowy, Lublin teoretycznie ma zahamować dalszy wzrost długu po 2025 r. i powoli go spłacać. Tyle że realizacja tego scenariusza wymaga spełnienia wielu założeń: utrzymania w ryzach wydatków bieżących (co już teraz się nie udaje), skutecznego pozyskiwania funduszy zewnętrznych oraz braku kolejnych negatywnych niespodzianek po stronie dochodów. Wystarczy choćby, że spowolni gospodarka lub państwo przestanie rekompensować samorządom ubytki dochodów podatkowych, a prognozowane nadwyżki mogą okazać się mrzonką.
Tymczasem obsługa dotychczasowego długu staje się dla Lublina coraz większym ciężarem. Według WPF w samym 2025 roku miasto wyda na spłatę rat kredytów, wykup obligacji i odsetki wspomniane 270 mln zł (przed uwzględnieniem wyłączeń ustawowych). To ponad 7% planowanych wydatków ogółem – czyli każdy 14. złoty z kasy miasta idzie na obsługę zaciągniętych wcześniej pożyczek i obligacji! W kolejnych latach kwoty obsługi długu mogą jeszcze wzrosnąć, gdyż wzrosła podstawa zadłużenia. Co prawda część obligacji Lublin planuje spłacać dopiero za kilka lat (np. wspomniane serie z wykupem w latach 2030-2039), ale z kolei już w 2026 r. wróci odroczona spłata obligacji i kredytów przesuniętych z roku 2025 (ok. 27 mln zł, które miasto „zaoszczędziło” teraz, będzie musiało oddać rok później). Odsetki od rosnącego długu również będą obciążać budżet – można szacować, że przy obecnych stopach procentowych sam koszt odsetek to kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. WPF zawiera skomplikowane wyliczenia zgodności z art. 243 ustawy o finansach publicznych (tzw. indywidualny limit zadłużenia), ale zaktualizowane wartości pokazują, że Lublin ledwo spełnia wymagane wskaźnik. Gdyby nie różne wyłączenia ustawowe (np. pożyczki na projekty unijne, które można pominąć w kalkulacjach), miasto prawdopodobnie przekroczyłoby dopuszczalne progi ostrożnościowe. Regionalna Izba Obrachunkowa co prawda opiniowała budżet pozytywnie, lecz zwracała uwagę na malejący od lat poziom nadwyżki operacyjnej i potrzebę ostrożnego planowania wydatków bieżących. Innymi słowy – finanse Lublina balansują na krawędzi. Każdy kolejny wstrząs (np. konieczność podniesienia wynagrodzeń w sferze budżetowej, nowe obciążenia nałożone na samorząd lub dalszy spadek dochodów z PIT) może zachwiać tą kruchą równowagą.
Lublin nie jest wyjątkiem – budżety miast „13 grudnia” pod kreską
Przykłady Lublina wpisują się niestety w szerszy obraz kondycji finansowej dużych miast rządzonych przez koalicję 13 grudnia. Samorządowcy tych miast od dłuższego czasu alarmują o pogarszającej się sytuacji – i liczby to potwierdzają. Warszawa uchwaliła na 2024 rok gigantyczny deficyt rzędu 3,24 mld zł (przy wydatkach ~27,76 mld zł i dochodach 24,52 mld) – to aż 12% stołecznego budżetu na minusie. Aby pokryć tę dziurę, stolica musiała zaciągnąć nowy kredyt w wysokości 2,795 mld zł, co winduje zadłużenie Warszawy do rekordowych 8,247 mld zł na koniec 2024. Gdańsk w budżecie na 2024 zapisał około 500 mln zł deficytu (dochody ~4,6 mld zł, wydatki ~5,1 mld), zaś Wrocław ok. 425 mln zł deficytu (przy 6,7 mld dochodów i 7,2 mld wydatków). Wszystkie te metropolie łączy jedno – rządzą nimi od lat prezydenci z Platformy Obywatelskiej lub wspierani przez KO, a ich finanse znalazły się pod ogromną presją. Owszem, miasta te skarżą się na niekorzystne dla samorządów zmiany podatkowe czy wzrost kosztów energii i płac, jednak skala deficytów sugeruje również problemy z gospodarnością i planowaniem. Włodarze często tłumaczą się, że zadłużenie wynika z inwestycji (np. prezydent Żuk zapewniał, że „dług związany jest z celami rozwojowymi”), jednak coraz częściej dług finansuje bieżące wydatki i straty w dochodach, a nie nowe drogi czy tramwaje. To zjawisko obserwujemy właśnie w Lublinie – i analogiczne procesy zachodzą w innych dużych miastach „opozycyjnej” koalicji.
Co znamienne, jeszcze rok temu politycy opozycji obiecywali samorządom „świetlaną przyszłość” pod rządami nowej koalicji centralnej. Tymczasem po roku od zmiany władzy w Warszawie sytuacja takich miast jak Lublin, Gdańsk czy Wrocław wcale się nie poprawiła – przeciwnie, finansowo znalazły się one pod ścianą. Rządzący tymi ośrodkami prezydenci z PO często sięgają po argument, że to „wina władz centralnych”, ale jednocześnie nie wykazują wystarczającej determinacji, by poszukać oszczędności czy nowych dochodów we własnym zakresie. W Lublinie głośno było ostatnio o rezygnacji z możliwości wprowadzenia wyższej stawki podatku od pustostanów deweloperskich – rozwiązania, które zastosowały np. Katowice i Kraków, zdobywając tym samym dodatkowe przychody. Lubelski Ratusz zasłonił się prawnymi wątpliwościami i nie sięgnął po te potencjalne miliony, choć jednocześnie zafundował mieszkańcom maksymalne podwyżki podatków od nieruchomości w 2025 r. (stawki wzrosły do dopuszczalnego maksimum). Podniesiono również opłaty za wywóz śmieci i inne lokalne daniny. Ciężar ratowania miejskich finansów został przerzucony na obywateli, podczas gdy – jak wytykają radni opozycji – pewne grupy (np. deweloperzy trzymający niewykorzystane mieszkania) nadal korzystają z ulg. Tego rodzaju decyzje budzą kontrowersje i rodzą pytania o priorytety władz miasta.
Na koniec pozostaje zasadnicze pytanie: quo vadis, Lublin? Czy obecne władze miasta zdołają opanować rozchwiane finanse, czy też konieczne będą drastyczne działania naprawcze? Póki co doraźnym ratunkiem jest dalsze zadłużanie – ale to droga na skróty, która prowadzi do coraz wyższych kosztów obsługi długu. Mieszkańcy Lublina prędzej czy później zapłacą za tę politykę – albo w formie kolejnych podwyżek lokalnych opłat i podatków, albo w postaci cięć w usługach publicznych i inwestycjach. Zegara długu nie da się zatrzymać zaklinaniem rzeczywistości. W interesie lublinian leży, by miejskie władze (z prezydentem z Platformy Obywatelskiej na czele) przestały chować głowę w piasek i przedstawiły wiarygodny plan uzdrowienia sytuacji. Na razie jednak zamiast tego mamy rosnącą górę zobowiązań i kolejne alarmistyczne sygnały z miejskiej kasy – sygnały, których nie wolno lekceważyć.
Źródła: Projekt uchwały budżetowej Miasta Lublin na 2025 (druk nr 565-1), Projekt uchwały budżetowej Miasta Lublin na 2025 (druk nr 565-1), Serwis Samorząd PAP, Kurier Lubelski, Jawny Lublin
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Najnowsze
Lublin na skraju finansowej zapaści? Deficyt w 2025 roku podwojony, a dług miasta bije rekordy
Generał chce powrotu do obowiązkowej służby wojskowej
Trwa głosowanie na Młodzieżowe Słowo Roku 2025! Jakie słowa królują wśród młodych? Będzie „GOAT”, „freaky”, a może… „OKPA”?