Dziś przed obliczem komisji ds. afery Amber Gold stanął sędzia Ryszard Milewski, były prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku. Przykrą tradycją przesłuchań w sprawie Amber Gold są elementy czystej groteski. Tych nie zabrakło także dzisiaj.
Ryszard Milewski zaczął być łączony z aferą Amber Gold po rozmowie telefonicznej, którą przeprowadził we wrześniu 2012 r. z osobą, podającą się za pracownika kancelarii premiera. Okazało się to prowokacją, która ujawniła usłużność Milewskiego wobec władzy. Komisja pytała dziś Milewskiego m.in. o znajomość z wpływowymi osobami w Gdańsku.
Poseł Suski zapytał sędziego Milewskiego, czy zna kobietę o pseudonimie Caryca, bo według medialnym doniesień, to Ryszard Milewski miał ją wprowadzić na stadion.
- No przepraszam, ale nie znam carycy. Jedyną, którą znam to Katarzyna – odpowiedział Milewski.
- Może pan podać nazwisko? - dopytywał Suski.
- Katarzyna Wielka – podsumował Milewski.
Kolejną scenkę komiczną można odnaleźć podczas pytania Milewskiego o znajomość z Tomaszem Arabskim.
- Czy zna pan Tomasza Arabskiego? – pytał poseł Tomasz Rzymkowski.
- Znam, ale to jest znajomość, że tak powiem, tylko taka ogólna. Żadnych kontaktów towarzyskich czy osobistych z nim nie utrzymywałem – odpowiedział przesłuchiwany.
- Kontaktów towarzyskich – jak pan rozumie? Czyli na mecze nie chodzicie?
- Nie, nie chodzimy z panem Arabskim na mecze.
- Pokazać panu zdjęcie?
- Proszę pana, mam też zdjęcie z Shakirą na meczu.
Milewski w trakcie przesłuchania zaprzeczył, by miał kontakty z Donaldem Tuskiem, choć przyznał się, że dał się sprowokować podczas rozmowy we wrześniu 2012 r., po czym dodał, że w aferze Amber Gold czuje się „poniekąd kozłem ofiarnym”.