Ekspert: dron nad Polską to test szczelności systemu

Skierowanie rosyjskiego drona nad Polskę to test szczelności naszego systemu – powiedział Andrzej Kiński, redaktor naczelny miesięcznika „Wojsko i Technika”. Ekspert w rozmowie z PAP podkreślił, że polska obrona powietrzna nie daje pełnego pola radiolokacyjnego poniżej 3 kilometrów.
System obrony wymaga zmian
W nocy z wtorku na środę w miejscowości Osiny na Lubelszczyźnie spadł i eksplodował bezzałogowy dron z materiałami wybuchowymi. Początkowo uznano, że był to wabik pozbawiony głowicy bojowej. Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował jednak, że to dron rosyjski.
Andrzej Kiński zwrócił uwagę, że skutki wybuchu wskazują na coś więcej niż prostą konstrukcję:
— Jeśli w wyniku detonacji wypadły szyby w budynkach oddalonych o kilkaset metrów, można przypuszczać, że urządzenie wyposażone było w pełnowymiarową głowicę bojową. To oczywiście jedynie spekulacje, jednak 2–5 kilogramów trotylu nie wywołałoby tak silnej fali uderzeniowej — podkreślił ekspert.
Według niego obiekt to Gierań-2, czyli uderzeniowy bezzałogowiec oparty na konstrukcji irańskiego Shaheda 136:
— Jeśli publikowane zdjęcia są autentyczne, widać na nich silnik MD-550 lub jego kopię, co potwierdzałoby, że mamy do czynienia właśnie z tym bezzałogowcem — wskazał Kiński.
Ekspert przyznał, że polski system obrony powietrznej wciąż jest na złym poziomie:
— Polska obrona przeciwlotnicza w warunkach pokojowych nie zapewnia ciągłego pola radiolokacyjnego na wysokościach poniżej 3 tys. m. Aby możliwe było stałe wykrywanie obiektów lecących poniżej 500 m, stacje radarowe musiałyby być rozmieszczone co kilkanaście kilometrów — zaznaczył.
Źródło: Republika, pap.pl
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X