"Słowa prezydenta Zełenskiego sugerujące, że Polska swoją postawą ws. ukraińskiego zboża działa na korzyść Rosji, są niesprawiedliwe i nieakceptowalne. Ukraina odpycha ręce, które świadczą im pomoc", skomentował dziś w Nowym Jorku szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz. Jak dodał polityk - "nie wykluczył jednak, że wciąż może dojść do spotkania prezydentów Dudy i Zełenskiego".
Przydacz odniósł się podczas briefingu dla mediów do słów ukraińskiego prezydenta z jego wystąpienia w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Zełenski zasugerował, że państwa blokujące dostęp ukraińskiego zboża do własnego rynku "w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora".
"Te słowa traktujemy jako niesprawiedliwe i nieakceptowalne w kontekście tych działań, które (Polska) podejmuje i podejmowała przez ostatnie lata. Ja z własnej perspektywy mogę powiedzieć, że są to dwa najbardziej miękkie słowa, które przychodzą mi na myśl", powiedział Przydacz. Zapowiedział, że Polska nie zamierza zmieniać swojej decyzji w tej sprawie i będzie bronić swojego interesu gospodarczego.
"Takie słowa nie budują atmosfery do rozwiązywania wyzwań, których przecież w relacjach sąsiedzkich, nawet przy najlepiej funkcjonującej dyplomacji, nie brakuje (...). Takimi słowami Ukraina tak naprawdę odpycha ręce, które świadczą jej pomoc. Myślę, że wielu Polaków ma obecnie poczucie niesprawiedliwości i rozczarowania", dodał.
Przydacz nie wykluczył jednocześnie, że wciąż może dojść do spotkania prezydentów Polski i Ukrainy. Rozmowy pierwotnie były planowane na wczoraj, jednak nie odbyły się ze względu na opóźnienia w programie wystąpień w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ.