Stowarzyszenie „Wspólnymi Siłami”, prowadzące na warszawskiej Białołęce Dom Samotnej Matki, otrzymało kolejne wezwanie od miasta do opuszczenia zajmowanej przez nie nieruchomości. Dziś w studio Telewizji Republika pojawiła się jedna z matek, zamieszkująca ww. nieruchomość. Ponadto w studio Telewizji Republika obecna była radna Prawa i Sprawiedliwości Olga Semeniuk. Rozmowę poprowadziła red. Marlena Nowakowska.
Stowarzyszenie „Wspólnymi Siłami”, prowadzące na warszawskiej Białołęce Dom Samotnej Matki, otrzymało kolejne wezwanie od miasta do opuszczenia zajmowanej przez nie nieruchomości. Dziś w studio Telewizji Republika pojawiła się jedna z matek, zamieszkująca ww. nieruchomość.
Kobiety zamieszkujące dom są przerażone wizją jego opuszczenia. I choć ratusz zapewnia, że każda z nich może złożyć wniosek o przyznanie lokalu socjalnego lub komunalnego czy przenieść się do pobliskiego ośrodka Etezja, to nie jest to sprawa oczywista – twierdzą zainteresowane, którymi opiekuje się Stowarzyszenie „Wspólnymi Siłami”.
– Przykre są projekty, które prowadzi Warszawa. Opuszcza się najbardziej potrzebujących. W tzw. domu samotnej mamy na Białołęce zamieszkuje dziś 12 matek i 25 dzieci. Sytuacja jest kuriozalna. Władze Warszawy marginalizują problem – rozpoczęła obecna w studio radna Prawa i Sprawiedliwości Olga Semeniuk. Przyznała, że budynek to „samowola, jeszcze z czasów funkcjonowania monaru”. – Mamy tam się zaadoptowały, zaaklimatyzowały się wraz z dziećmi. Temat trudny, ale taki, że Warszawa -jako bogate miasto- może się nim zająć. Sprawa jest wysoce upolityczniona – odniosła się do zachowania radnych Koalicji Obywatelskiej. Dodała, że „Pan Rabiej powiedział, że mamy nie zostaną opuszczone, pojawiają się lokale zastępcze. Presja dziennikarska, społeczna ma sens”.
Głos w sprawie zabrała również jedna z matek, zamieszkująca w Domu Samotnej Matki na warszawskiej Białołęce. – Otrzymaliśmy pismo, do dziś mieliśmy się wynieść. Inspektorat Nadzoru Budowlanego wskazuje, że ten budynek zagraża życiu i zdrowiu. Z zewnątrz budynek faktycznie nie wygląda najkorzystniej, ale w środku nic złego się nie dzieje! Inwestorzy -mimo, że wciąż wyrażają chęć- nie mogą ocieplić, położyć tynku, ponieważ nie jest to nasza własność. Dzieciom o tych rzeczach nie mówimy, większość z nich nie jest dojrzała emocjonalnie. Przejmują się co teraz, gdzie się udamy – mówi Izabela Kuś.
– Urząd dzielnicy nigdy nie partycypował w koszta utrzymania domu, nawet się nie interesował. Utrzymujemy się dzięki ludziom dobrej woli. My, jako mamy, też coś robimy. Każda mama ze swoimi dziećmi wykonuje rękodzieło. Później w różnych parafiach jest to zamieniane na pieniądze – tłumaczyła, skąd matki mają środki na funkcjonowanie.
– Propozycje nigdy nie padły. Rozmowy odnośnie do legalizacji dzierżawy budynku toczą się od 10 lat. Nigdy nie padła żadna propozycja. To są matki z dziećmi. To ludzie po przejściach, dramatach rodzinnych… – mówiła dalej. – Mamy mamę, która 13 razy zmieniała ośrodek. Który urzędnik ma na tyle odwagi, by powiedzieć jej prosto w oczy: przenieś się? – pytała.
Radna Prawa i Sprawiedliwości nie ma cienia wątpliwości, dlaczego sprawą nie są zainteresowane władze stolicy. – To kwestie, które nie zapewniają splendoru, międzynarodowego prestiżu. To problem samorządowy. Należy wypracować rozwiązanie systemowe. Należy dokonać konkretnego przeglądu, zająć się wygospodarowaniem odpowiedniego budżetu. Mamy do czynienia z ogromną niedbałością interesu mam – podsumowała radna Semeniuk.