Dzień Zaduszny to symboliczne zaproszenie do tego, aby zdać sobie sprawę, że kiedyś nasza głowa będzie taką wyschniętą czaszką. Ktoś, kto potrafi wziąć w garść własną śmierć, będzie umiał zrobić to ze swoim życiem – mówi dr teologii ks. ROBERT SKRZYPCZAK w rozmowie z MARLENĄ NOWAKOWSKĄ dla GPC.
Czym dla wszystkich chrześcijan powinien być Dzień Zaduszny?
W Kościele katolickim Dzień Zaduszny to dzień modlitwy za zmarłych. Wychodzimy z założenia, że wszyscy należymy do jednego Kościoła. Zarówno żywi, jak i umarli – wszyscy stanowimy to samo ciało Chrystusa zmartwychwstałego. Wierzymy, że nasze więzi nie kończą się wraz ze śmiercią, ale trwają. Dzięki temu możemy mieć kontakt ze zmarłymi poprzez modlitwę.
Co różni Wszystkich Świętych od Dnia Zadusznego?
Wszystkich Świętych, mówiąc językiem teologicznym, jest świętem eklezjologicznym – czyli świętem Kościoła chwalebnego. Czasami o tym zapominamy. Kiedy słyszymy słowo „kościół”, to nasze myśli biegną do instytucji i rzeczy, które widzimy tutaj. Trzeba pamiętać, że my jesteśmy zanurzeni w pewną rzeczywistość, która wybiega poza tu i teraz. Należymy do wspólnoty, do której należą również ludzie, którzy są już po tamtej stronie życia i również ci, którzy zrealizowali swoje życie w pełni – właśnie dzięki spotkaniu z Chrystusem zmartwychwstałym i to się nazywa świętość. My ją rozpoznajemy czasami już tu na ziemi w życiu niektórych ludzi. Natomiast dzisiaj – w Dzień Zaduszny, wpatrując się w Chrystusa zmartwychwstałego i mając przed sobą tak ogromną liczbę świadków, którzy osiągnęli świętość, ośmielamy się żywić pewną nadzieję, że inni zmarli, nasi bliscy, w jakiś sposób również osiągną ten stan. Dzień Zaduszny pozwala nam też powracać myślą do tego, co Kościół nazywa czyśćcem. Trzeba pamiętać, że jest pewna liturgia pokutna, pewna droga nawrócenia i oczyszczenia, którą Pan Bóg człowiekowi pozostawia po śmierci. To kolejny element Jego miłosierdzia.
I jedno, i drugie. To czas na zadumę. Moment, w którym możemy zapytać, po co żyjemy, dokąd zmierzamy, po co się trudzimy, jaki sens ma śmierć. W starych kościołach można napotkać czasami obrazy niektórych świętych z ludzką czaszką w dłoni. To jest symboliczne zaproszenie do tego, aby zdać sobie sprawę, że kiedyś nasza głowa będzie taką wyschniętą czaszką. Ktoś, kto potrafi wziąć w garść własną śmierć, będzie umiał zrobić to ze swoim życiem. Dzięki temu, że Chrystus zmartwychwstał śmierć, to nie jest coś, co odłącza nas od życia. To jest pewien element, kolejny etap. Dzień Zaduszny to również dzień spojrzenia na własne wybory z pewną pokorą i bojaźnią, bo w tym dniu, kiedy zastanawiamy się nad własnym przeznaczeniem, to również czas, aby zapytać, czy ja na pewno idę drogą zbawienia.
Czytaj więcej w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie”