Duklanowski zapowiada: Zostaną opublikowane kolejne relacje świadków, od których prof. Grodzki żądał pieniędzy za leczenie
Gościem red. Tomasza Sakiewicza w pierwszej części "Dziennikarskiego pokera" był dziennikarz Radia Szczecin Tomasz Duklanowski, który opowiadał o swoich zmaganiach prawnych z marszałkiem Senatu prof. Tomaszem Grodzkim.
– W tej chwili dostałem prywatny akt oskarżenia. Marszałek Grodzki uważa, że wyczerpałem znamiona przestępstwa z art. 212 Kodeksu Karnego, chodzi o pomówienie. (…) Teraz czekam na termin rozprawy. Grozi mi do jednego roku pozbawienia wolności, także za to że ujawniłem świadectwa pacjentów, którzy opowiedzieli jak zostali potraktowani przez doktora Grodzkiego. – powiedział Tomasz Duklanowski w odniesieniu do procesu jaki wytoczył mu marszałek Senatu.
Przypomnijmy, że sprawa dotyczy relacji byłych pacjentów prof. Tomasza Grodzkiego, który w czasie kiedy był dyrektorem jednego ze szczecińskich szpitali miał przyjmować korzyści majątkowe od chorych.
Gość red. Sakiewicza zaznaczył, że pomimo presji żaden ze świadków nie wycofał swoich zeznań.
– Szczęśliwie żaden, że świadków się nie wycofał. Co więcej, po groźbach prof. Grodzkiego, kiedy ogłosił podczas konferencji prasowej zapowiedział, że chce mi wytoczyć proces i zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury, zaczęło się zgłaszać coraz więcej pacjentów. Dla ich bezpieczeństwa nie podaję ich imienia i nazwiska, bo Grodzki zapowiedział, że każdej z nich wytoczy proces karny. (…) Te osoby są jednak zdecydowane, by w trakcie procesu potwierdzić to co mówili mi lub „Gazecie Polskiej” – zaznaczył dziennikarz.
– Te osoby złożyły zeznania w prokuraturze pod rygorem odpowiedzialności karnej. Myślę więc, że o ewentualne procesy możemy być spokojni. – dodał.
– W tym tygodniu zostaną opublikowane kolejne relacje. – zapowiedział Duklanowski.
Jak zauważył część pacjentów prof. Grodzkiego stawała przed dramatycznym wyborem w czasie walki o życie.
– Te osoby znajdowały się w dramatycznej sytuacji, bo walczyły o życie i spotykały się z barierą finansową. Część osób zdecydowała się na to, by zapłacić, a ci których nie było na to stać odeszli z kwitkiem i zabieg odbywał się w innym szczecińskim szpitalu. – podkreślił