– Uważam, że obecnie nie jest wskazane, by podejmowane były jakieś radykalne zmiany o charakterze prawno ustrojowym. Żeby była jasność, absolutnie nie chodzi mi o bieżące prace parlamentu czy rządu – powiedział prezydent elekt Andrzej Duda odnosząc się do swojego apelu, który w dniu odbioru aktu wyboru na prezydenta skierował do rządu.
Duda zaapelował wówczas o niewprowadzanie poważnych zmian, przede wszystkim zmian ustrojowych w czasie "kiedy wola narodu została już uzewnętrzniona". Do tej wypowiedzi, która spotkała się z atakiem ze strony polityków rządzącej koalicji prezydent elekt odniósł się w rozmowie z Samuelem Pereirą, którą będzie można przeczytać we wtorkowym numerze "Gazety Polskiej Codziennie".
Zapytany, czy krytyka jego wypowiedzi jest zwiastunem trudnych relacji z rządem odpowiedział, że jest człowiekiem otwartym na dialog. – I to stąd moja grzeczna prośba – dodał. – Mandat prezydencki 24 maja przeszedł w moje ręce decyzją narodu, Polaków. Obywatele oczekują ode mnie troski o ich interesy i prawa. Także w tym przejściowym okresie, gdy jestem prezydentem elektem mam taki obowiązek. Uważam, że obecnie nie jest wskazane, by podejmowane były jakieś radykalne zmiany o charakterze prawno ustrojowym. Żeby była jasność, absolutnie nie chodzi mi o bieżące prace parlamentu czy rządu – tłumaczył.
W ocenie Dudy, sprawa ustawy o Trybunale Konstytucyjnym jest ewidentna. – Tak wygląda psucie państwa. W ten sposób Platforma z Trybunału czyni instytucję polityczną. Z instytucji, która powinna stać na straży konstytucji – w ostatniej chwili przed wyborami parlamentarnymi – czyni się urząd polityczny. Niestety trzeba być naiwnym jak dziecko, by nie zauważyć, że chodzi tutaj wyłącznie o zachowanie politycznych wpływów, nawet w sytuacji utraty władzy – ocenił.