Gośćmi Tomasza Sakiewicza w „Politycznej Kawie” byli poseł Joanna Lichocka (PiS) dr Magdalena Ogórek i Marek Król.
Mark Dekan, szef niemiecko-szwajcarskiego koncertu Ringier Axel Springer wystosował list do podległych sobie dziennikarzy, w którym wprost instruuje ich „jak mają odnosić się” do sytuacji politycznej Polski. Znajdziemy w nim m.in. ostrą krytykę rządu Beaty Szydło za brak poparcia Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej.
„Ideologie i prymitywne ideologie przegrały z wartościami i rozsądkiem. Wyłącznym zwycięzcą nie jest jednak Donald Tusk, tak jak wyłącznym przegranym nie jest Jarosław Kaczyński. Razem z Tuskiem wygrali Polacy — wszyscy Ci, którzy są dumni z przynależności do Unii Europejskiej. Jeśli chodzi o przegranych, obok Jarosława Kaczyńskiego znalazła się dobra reputacja Polski jako rzetelnego partnera” — czytamy w liście Dekana.
W reakcji na ten skandaliczny list, grupka lewicowych dziennikarzy, tworzących tzw. Towarzystwo Dziennikarskie, wystosowała inny list do opinii publicznej i mediów w Niemczech w którym przepraszają za „nikczemną próbę popsucia relacji polsko-niemieckich”.
– Z jednej strony Mark Dekan jest dziennikarzem i ma prawo wyrażać swoje poglądy oraz napisać list, w którym zawrze to, co myśli. Z drugiej strony ten Pan jest szefem dziennikarzy, do których wystosował w/w list i mając obce obywatelstwo narzuca im swoje poglądy oraz dąży do zmiany – zaznaczył Tomasz Sakiewicz na początku dyskusji.
– Granica została przekroczona na kilku płaszczyznach – mówiła Joanna Lichocka. – Po pierwsze dlatego, że Dekan, jako szef centrali w Niemczech, nie powinien instruować dziennikarzy w Polsce czy Tusk jest wygranym a Kaczyński przegranym, bo to jest sprawa polskich dziennikarzy i ich rzetelności. Posunął się na tyle daleko, ze napisał instrukcję w której zawarł wskazówki na zasadzie „podpowiedzmy czytelnikom jak doprowadzić do zmian politycznych”. Gdy dzień po „wybuchu tej afery” przeglądałam polskie portale, na Onet.pl było jedynie oświadczenie, natomiast na stronie medium najbardziej zasłużonego dla Niemiec – Newsweek.pl – wiele tekstów propagandowych na ten temat. Niemieckie media wydawane po Polsku służą tamtej propagandzie i linii politycznej – dodała posłanka Prawa i Sprawiedliwości.
– Wydaje mi się, że Dekan poprzez swój list obnażył wiele kwestii bardzo istotnych – mówiła dr Magdalena Ogórek. – Po pierwsze, potwierdził nam to, co od dawna podejrzewaliśmy, tj. Niemcy robią wszystko, by zabezpieczyć swoje interesy w Polsce. Chodzi o bezpośrednie kształtowanie opinii publicznej i wpływanie na tę świadomość. Doskonale wiemy, że niemieckie media w Polsce robią to od dawna i mowa także o fakenewsach. List podkreślił również, że neoliberalne elity są bardzo mocno oderwane od rzeczywistości, bo jeśli nie przyjrzymy się temu co on w tym liście zawarł, mamy atak na tzw. populizmy i to bez pytania „dlaczego tak bardzo głosy w Europie odwracają się” od różnych przedstawicieli w Europie. Jest jedynie próba tłumienia ew. odwrotów czy sprzeciwów. Trzecią sprawą jest rzekomy apel Towarzystwa Dziennikarskiego, który przypomina sytuacji prowincjonalnych gubernatorów, którzy słali listy wiernopoddańcze do cara – kontynuowała komentatorka.
– Ten list jest równie kompromitujący co cała postać Marka Dekana – dodał Marek Król. – Inwestycje w polski rynek medialny są politycznymi inwestycjami Niemiec. Mówię to jako dawny wydawca i redaktor naczelny, bo widzimy, że inwestycje te nadal są a bądźmy szczerzy, to nie jest dobry biznes. Trzeba dopłacać i oficjalnie można ten biznes nazwać agenturą wpływu. Cenię uczciwość Dekana bo jak uczciwy Niemiec powiedział co myśli i co myśleć mają jego podwładni dziennikarze. Warto zwrócić uwagę, że w liście operuje on sowieckim językiem, czyli wyznacza kierunek w którym wszyscy mają być zgodni i za nim podążać. On mówi co oznaczają „demokracja”, „wolność”, „populizm” – skomentował publicysta.