- Usłyszeliśmy już kilkadziesiąt minut po katastrofie, co się tam zdarzyło i można było założyć, że jeśli pojawią się wszelkie fakty niezgodne z wnioskami wyciągniętymi na wstępie, tym gorzej dla tych faktów. Wszelkie dowody mogły okazać się niewygodne, więc po co je badać. To jest porażające. Dla każdego normalnie myślącego człowieka, materiał dowodowy - tak ubogi w Polsce - należało traktować jako niezwykle ważne dowody, jednak jak widać ówczesna ekipa rządowa tak nie robiła - komentował ujawnione przez Telewizję Republika dokumenty dotyczące badania katastrofy smoleńskiej dr Dariusz Fedorowicz, brat Aleksandra Fedorowicza, który zginął 10 IV 2010 r. w Smoleńsku.
- Usłyszeliśmy już kilkadziesiąt minut po katastrofie, co się tam zdarzyło i można było założyć, że jeśli pojawią się wszelkie fakty niezgodne z wnioskami wyciągniętymi na wstępie, tym gorzej dla tych faktów. Wszelkie dowody mogły okazać się niewygodne, więc po co je badać. To jest porażające. Dla każdego normalnie myślącego człowieka, materiał dowodowy - tak ubogi w Polsce - należało traktować jako niezwykle ważne dowody, jednak jak widać ówczesna ekipa rządowa tak nie robiła. Skupiono się na propagandzie, tłumaczeniu tez postawionych na samym początku - powiedział dr Dariusz Fedorowicz.
Brat Aleksandra Fedorowicza odniósł się także do kwestii zachowania władz polskich po katastrofie i ich serwilizmu wobec Rosji.
- Chciałbym, żeby sprawę zbadała prokuratura i były wyciągnięte konkretne z tego wnioski pod postacią wyroków. Strachem nie może się państwo tłumaczyć pod jakimikolwiek rządami. Tym bardziej państwo, które twierdzi, że jest niepodległe, nie może kierować się serwilizmem. Jakiekolwiek wnioski odnośnie poszczególnych osób się nie nasuwały, polskie państwo po prostu nie zdało egzaminu i osoby za to odpowiedzialne powinny ponieść stosowną karę - powiedział rozmówca TV Republika.