– Zatrzymanie, sam efekt, należy uznać za sukces. Mam jednak zastrzeżenia co do tempa – powiedział na antenie Telewizji Republika doktor Robert Bałdys, odnosząc się do zatrzymania mężczyzny podejrzanego o podłożenie bomby we wrocławskim autobusie.
Gościem Cezarego Gmyza w programie "Odkodujmy Polskę!" był doktor Robert Bałdys, inspektor Policji, były zastępca Komendanta Głównego Policji w Warszawie, a obecnie wykładowca Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Rzeszowie oraz Akademii Obrony Narodowej.
Na początku gość Cezarego Gmyza odniósł się do zatrzymania podejrzanego o podłożenie bomby we Wrocławiu mężczyzny. – Zatrzymanie, sam efekt, należy uznać za sukces. Mam jednak zastrzeżenia co do tempa – ocenił. – Po ilości śladów, jakie istniały w tej sprawie, można było sądzić, że zatrzymanie tego mężczyzny nastąpi w ciągu kilkunastu, najwyżej kilkudziesięciu godzin. Niestety, nastąpiło to dopiero po sześciu dniach – zauważył dr Robert Bałdys. Dodał, że nie zna szczegółów operacyjnych sprawy. – Uważam, że istnieje tu brak dotarcia osobowego do osób, które takimi sprawami się zajmują. Nikt nie podejmuje decyzji o zamachu z dnia na dzień, policja powinna mieć to środowisko rozpracowane – ocenił.
W ocenie byłego zastępcy Komendanta Głównego Policji w Warszawie "ten człowiek był prawdopodobnie "samotnym wilkiem", jeśli chodzi o kwestię przestępstwa, jakie popełnił, ale mieszkał w pobliżu miejsca zamachu i jego wizerunek był znany". – Niestety, dzisiaj poważnym problemem policji jest nieumiejętność dotarcia i rozpoznawania wizerunkowego, za bardzo koncentrujemy się na działaniach technicznych. Sprawca nie miał przy sobie telefonu komórkowego i te metody techniczne zawiodły. Pozytywne efekty w takich sprawach otrzymuje się po osobowym rozpoznaniu – zauważył gość Telewizji Republika.
"Prawdziwa praca operacyjna to praca z agenturą"
Doktor Robert Bałdys przypomniał, że 30 grudnia 2011 roku, tuż przed sylwestrem w Warszawie, sprawca podłożył bombę samodziałową nieopodal miejsca, gdzie miała być wielka impreza z udziałem stu tysięcy osób. – Sprawca po podłożeniu tej bomby zagroził, że kolejną bombę zdetonuje na Placu Konstytucji, gdzie miała odbywać się impreza – powiedział. Zidentyfikowanie sprawcy, bez żadnych wstępnych informacji, które mogły go personifikować, zajęło policjantom kilkanaście godzin. Funkcjonariusze musieli dotrzymać tajemnicy działań, aby nie zakłócić przebiegu ważnej dla miasta imprezy i wywołać uczucia paniki. Kluczową informację zdobyto na podstawie rozpoznania osobowego – zauważył gość Cezarego Gmyza. – Prawdziwa praca operacyjna to praca z agenturą, reszta metod, w tym metody techniczne. służy weryfikacji metod agenturalnych – powiedział.
Mówiąc o serii alarmów bombowych, które miały miejsce dzisiaj w Polsce doktor Robert Bałdys powiedział, że wolałby uniknąć odpowiedzi, bo zbyt mało wiem o tych przypadkach. – Jeżeli chodzi o kwestię seryjności tych przypadków, nie mam wątpliwości, że jest to próba wywarcia wpływu na bieg wydarzeń w Polsce, w związku ze szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży – ocenił. Nawiązując do wydarzenia sprzed dwóch dni, kiedy to mężczyźni powiązani ze środowiskiem anarchistycznym, chcieli podpalić dwa radiowozy, gość Telewizji Republika powiedział, że było to zdarzenie "bardzo charakterystyczne". – Do złudzenie przypomina mi to działanie środowisk anarchistycznych w Niemczech, które są znane ze stosowania metody destabilizacji sytuacji politycznej w kraju. Berlińska policja ma kilkanaście tysięcy osób rozpoznanych, jeśli chodzi o anarchistów – powiedział. – Ewidentny związek z anarchistami z Niemiec mieliśmy podczas obchodów Święta Niepodległości w 2011 roku. Była to bardzo profesjonalnie przygotowana bojówka – zauważył doktor Rober Bałdys.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Policja sprawdza czy zatrzymani anarchiści podpalali radiowozy straży miejskiej