Konkursy ustawiane pod żony profesorów, kary dla naukowców ujawniających plagiaty uczelnianych szych, mobbing wobec doktorantów, strach historyków przed ujawnianiem przeszłości zbrodniarzy z uniwersytetów, nawet tych z lat stalinowskich (!) – tak wygląda obraz polskich uczelni w roku 2018. Efekty? Ani jednej z nich nie ma wśród 500 najlepszych na świecie. O tym wszystkim dr Józef Wieczorek, autor bloga akademickiego nonkonformisty opowie dziś w programie Piotra Lisiewicza „Wywiad z chuliganem” dziś o 21.45. w Telewizji Republika.
Wśród 500 najlepszych uczelni na świecie nie sklasyfikowano ani jednej z Polski. Znalazły się one na pozycjach tak odległych, że nawet nie przydzielono im konkretnej pozycji, a wrzucono do worka określanego jako „zakres”. Uznane za najlepsze polskie uczelnie Uniwersytet Warszawski i Politechnika Warszawska znalazły się w zakresie miejsc „501-600”
Osobą, która najwięcej w Polsce wie o kształtowaniu się akademickich sitw jest dr Józef Wieczorek, geolog wyrzucony w 1986 r. Uniwersytetu Jagiellońskiego z powodu „negatywnego oddziaływania na młodzież akademicką”. Jest ona autorem bloga akademickiego nonkonformisty, a także blogów poświęconych mobbingowi na uczelniach oraz lustracji – „Lustro nauki”
- W III RP uczelnie wybudowały ogromną ilość nieruchomości. We wszystkich naszych miastach rzuca się w oczy, że powstają kolejne budynki akademickie. Tylko nie ma takiej korelacji, żeby proporcjonalnie do poprawy gdy chodzi o bazę logistyczną, rósł poziom uczelni. On szedł w dół stwierdza.
Nić historyczna, nić genetyczna, nić towarzyska, nić finansowa, nić tytularna, nić etatowa – tak wygląda „Pajęczyna akademicka”, którą przedstawia na swoim blogu dr Józef Wieczorek. - Nowe kadry rekrutowane są od bardzo wielu lat na bazie „ustawianych” konkursów. I ta rekrutacja dokonuje się nie z powodów merytorycznych, a genetycznych i towarzyskich. Konkursy ustawiane są pod konkretną osobę i wszyscy to wiedzą, więc inni kandydaci się nie zgłaszają. Czytając kryteria konkursu, można zidentyfikować, o kogo chodzi – stwierdza.
Jak mówi, obecny stan polskich uczelni to efekt czystek z lat 80., których skala nigdy nie została opisana, bo jest to niewygodne dla ich beneficjentów, rządzących dziś uniwersytetami. W czasie pierwszej, bardziej znanej czystki ze stanu wojennego usunięto z uczelni 4 rektorów, 51 prorektorów, 22 dziekanów. Ale prawdziwym tabu jest druga Wielka Czystka Akademicka z 1986 r., gdy pozbywano się młodych pracowników.
W czasie obu czystek tysiące pracowników naukowych wyrzucono i zdegradowano. Jeszcze więcej znalazło się pośród ponad miliona Polaków, którzy wyemigrowało w latach 80. - Eliminowano w przemyślany sposób ludzi stanowiących potencjalne zagrożenie. Akademickie wybory z czasów pierwszej Solidarności zostały uznane za dekonspirujące osoby stanowiące zagrożenie dla przewodniej siły narodu – mówi dr Józef Wieczorek.
Czasowo zbiegło się to z powstawaniem tzw. firm polonijnych, powiązanych z bezpieką, które zaczęły robi interesy z akademickim establishmentem. W Poznaniu szefem rady wspierającej uniwersytet został dr Jan Kulczyk.
Tak powstały obecne akademickie „elity”. Dr Józef Wieczorek znany jest z ironicznego stylu wypowiedzi, który denerwuje akademicki establishment. O badaniach nad czystkami na UJ mówi: - Była po 1989 roku komisja na Uniwersytecie Jagiellońskim, która miała zbadać, do jakich krzywd dochodziło w PRL w środowisku akademickim. To była komisja prof. Jerzego Wyrozumskiego. To był taki guru historyków, prorektor uniwersytetu, no, wielka postać. Jego komisja przyjęła bardzo ciekawą metodologię badań. Żeby poznać sytuację pokrzywdzonych, zwróciła się tylko do beneficjentów czystki.
Jakie były efekty takich badań? - Na podstawie rozmów z beneficjentami wyszło im, że pokrzywdzonych nie było. Może z małymi wyjątkami, bo ustalili, że krzywdy są, bo internowany został Lesław Maleszka. On został uznany za pokrzywdzonego, a żaden z wyrzuconych oczywiście nie – mówi dr Józef Wieczorek.
Jak stwierdza, historycy boją się dziś nawet badać stalinowskiej przeszłości profesorów. - Tu bardzo mocny jest przykład Juliana Haraschina, „krwawego Julka”, prokuratora stalinowskiego, który miał na koncie ponad 60 wyroków śmierci. Niektórych skazanych, którzy przeżyli, znam osobiście. I gdzie po 1956 r. robi karierę Haraschin? Na uczelni, na UJ. Koledzy z Wydziału Prawa go wspierali, gwiazdy prawnicze – stwierdza.
Ta jego historia nie została ujawniona przez historyków Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Najlepsze opracowanie, które się niedawno ukazało, „Trzy twarze Juliana Haraschina”, napisał publicysta i jazzman Krystian Brodacki – mówi dr Wieczorek.
(