Burza, która rozpętała się wokół saszetek z alkoholem, ma swój finał. Spółka OLV, producent tzw. alko-tubek pod marką Voodoo Monkey, poinformowała we wtorek wieczorem, że wycofuje całą partię produktów z rynku i natychmiast wstrzymuje ich produkcję.
W sieci zawrzało po tym, jak ujawniono, że w sklepach pojawiły się tubki z alkoholem, przypominające wyglądem musy dla dzieci. W dodatku alko-tubki trafiały ponoć często miały poza działy alkoholowe.
- Skupimy się na tym, aby znaleźć skuteczną metodę, aby zablokować ten proceder związany z alkoholowymi saszetkami - ogłosił premier Donald Tusk. Z kolei Główny Inspektor Sanitarny, dr Paweł Grzesiowski zapewnił, że inspektorzy skontrolują zakłady produkujące saszetki z alkoholem i sklepy je sprzedające. Chodzi głównie o to, aby alko-tubki nie pojawiały się wśród produktów niemających nic wspólnego z alkoholem.
Obawy konkurencji?
Jak podał portal niezależna.pl, alkohol w saszetkach o nazwie Voodoo Monkey produkuje spółka OLV, której beneficjentem rzeczywistym jest Andrzej Gajowniczek - prezes firmy Real z Siedlec. Jak biznesmen tłumaczy się z alko-tubek?
- Nie wykluczamy, że burzę rozpętała konkurencja, która się nas boi - stwierdził w rozmowie z money.pl, usiłując przekonywać, że nie miał na celu sprawienia, że tubki z wódką będą kojarzone z produktami dla dzieci. - Dzieci mogą też omyłkowo wypić szampon, ketchup czy musztardę oraz środki chemiczne pakowane w saszetki - stwierdził.
Wspierał go Kwaśniewski
Niezależna.pl przypomniała również, że w 2011 siedlecki biznesmen startował do Sejmu z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Gajowniczek nie był wtedy członkiem SLD, ale jej sympatykiem. Nie przeszkodziło to jednak w tym, by popierał go... Aleksander Kwaśnewski.
To właśnie były prezydent, który ma na koncie kilka alkoholowych wpadek, widniał na plakacie z Gajowniczkiem (trio uzupełniał Wojciech Olejniczak). "Takich ludzi Polska potrzebuje" - brzmiało hasło wyborcze.
Źródło: niezależna.pl, money.pl